Jak rozmawiać bez płaczu, krzyku i zgrzytania zębami?
Jak rozmawiać bez płaczu, krzyku i zgrzytania zębami, albo…
Jak rozmawiać w taki sposób, żeby mieć w sobie więcej spokoju, cierpliwości i energii?
Czy to byłoby dla Ciebie interesujące?
Jeśli tak, to proponuję spojrzeć na swój sposób komunikowania się z innymi jak na ogród. Bo komunikacja dokładnie tak, jak przydomowa zieleń wymaga:
- uważności,
- codziennej pielęgnacji,
- doglądania,
- szczególnego rodzaju troski i…
- sezonowego, gruntownego przeglądu.
A do tego, powiem Ci, że sposób, w jaki dogadujemy się z innymi, mieści się w jednym pudełku. Zastanawiasz się, jak to możliwe?
To już Ci mówię. To znaczy, że tak, jak pudełko ma sześć boków tak...
Umiejętności, jakie są nam potrzebne do pielęgnowania relacji wspierających, mają sześć filarów.
Dwa główne z nich, to:
1. Szczere, autentyczne i swobodne wyrażanie siebie i…
2. Głęboko współczujące słyszenie rozmówcy w dokładnie takim samym szczerym, autentycznym i swobodnym wyrażaniu siebie.
I to wszystko w atmosferze wzajemnego szacunku. Jednak, żeby tak było, to w każdym z tych filarów przechodzimy przez cztery mniejsze i robimy to, podróżując między nimi nieustannie w tę i z powrotem. I niech zgadnę, że właśnie poczułaś się tym już zmęczona?
Rozumiem, tylko, że ta zasada działa, nawet wtedy, kiedy w ogóle się nią nie zajmujemy. Tak się dzieje, bo jako ludzie, w każdej chwili w ciągu dnia, odbieramy sygnały od innych i reagujemy na to, co widzimy, słyszymy, czujemy nosem i czego dotykamy przez skórę.
Jesteśmy w tym aktywni tak, jak regulator napięcia z termostatem podłączony na stałe do prądu. I wyobrażam sobie, że jak to czytasz, to kiwasz głową, mówiąc, no przecież to jest oczywiste! No tak! Dokładnie tak, tylko, że w praktyce jak się okazuje, z czym się prawdopodobnie ze mną zgadzasz, już takie łatwe nie jest.
A mi chodzi o to, żebyś od teraz miała świadomość swoich możliwości budowania relacji, bo to daje Ci szansę wzmocnienia tego, czego w nich naprawdę potrzebujesz. I teraz, kiedy już znasz dwa...
Dwa duże filary Komunikacji Serca
Czyli autentyczne wyrażanie siebie i współczujące słyszenie drugiego, powiem Ci, o czterech mniejszych. Jednak, chcę, żeby było jasne, że absolutnie każdy z nich z osobna, jak i wszystkie razem, są tak samo ważne, bo działają jak system naczyń połączonych.
Dlatego, żeby komunikacja hulała jak goście na góralskim weselu, to brane pod uwagę muszą być za każdym razem wszystkie naraz. I żebyś już wiedziała, jakie są te mniejsze filary, to od razu piszę, że są nimi:
- obserwacja,
- uczucia,
- potrzeby i...
- prośby.
- I pomyśl, proszę o nich przez chwilę jak o krokach do tańca, którym od teraz stanie się dla Ciebie każda rozmowa, o której tak zdecydujesz. Jednak zanim nabierzesz w tym wprawy, to na początku każdego z nich uczysz się oddzielnie tak, jak języka obcego. I wtedy masz dwie opcje do wyboru.
Bo albo zaczynasz od zasad gramatyki, czyli poznania technicznego schematu, pomagającego trzymać się specyfiki każdego z nich. I możesz to zrobić przy pomocy książek, słuchowisk, albo programów rozwojowych. Albo zaczynasz od swoich wyzwań życiowych i przyglądasz się im przez pryzmat kolejnych kroków Komunikacji Serca, tylko tutaj potrzebujesz przewodnika.
W każdym razie, w obu tych ścieżkach, po etapie wstępnym przychodzi czas na realne wprawki w empatycznym mówieniu i empatycznym słuchaniu, a zaraz potem na coraz trudniejsze zadania i tak, aż do uzyskania pełnej swobody i płynności.
Tylko pamiętaj, proszę, że z komunikacją jest jak z ogrodem i na efekty czasem trzeba, a jednocześnie warto poczekać. I to, dlatego tak ważna jest cierpliwość, wyrozumiałość i działanie małymi krokami, wytrwale każdego dnia. Bo tak jak dziecko nie nauczy się chodzić bez wielu prób, tak naukowiec bez błędów nie wymyśli nowego rozwiązania.
A teraz sama powiedz, czy to nie jest oczywiste, że budowanie relacji z innymi zaczynamy od budowania relacji z samą sobą i dla jakich dobrych powodów o tym zapominamy?
Czy jest tak, bo mamy w sobie ogrom hojności i lubimy przyczyniać się do dobra innych? A może jest tak, bo tak się tego nauczyłyśmy i nawet nie wiemy, że może być inaczej? A może przyczyna jest jeszcze gdzie indziej? W każdym razie swoje przyzwyczajenia a w nich nawyki językowe, możemy zmieniać, nawet jeśli nie wchodzą nam jak kaszka z malinami od kochanej babci, ani nie dzieje się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jednak, kiedy tak już się stanie, to satysfakcja unosi nas poza orbitę dotąd znanej sobie dumy. I jestem pewna, że masz co najmniej jedno takie wspomnienie, jeśli chodzi o budowanie swoich nawyków. Zgadza się?
A teraz pomyśl, że język, którego używasz, na co dzień, określa Twoją rzeczywistość i to nie tylko dalekosiężną, co szczególnie tę, która otacza Cię tu i teraz i to na poziomie spontanicznych rozmów, sprzeczek, albo podczas szukania rozwiązań. Dlatego tym bardziej warto zadbać o to, co mówisz i w jaki sposób to robisz tak, żeby budować relacje, które wspierają. Choć oczywiście, decyzja należy do Ciebie. W każdym razie...
Pierwszym krokiem, który prowadzi nas do porozumienia ze sobą i z innymi jest mówienie językiem faktów.
Czyli dokonywanie obserwacji. I polega ono na tym, że opisujemy swoje wrażenia w taki sposób, że nikt nie może powiedzieć: „To nieprawda!” I co to dokładnie oznacza? Zróbmy ćwiczenie. Popatrz, proszę na poniższe zdjęcie i powiedz, a jeszcze lepiej napisz sobie, „Co widzisz?”
Teraz pokaż tę samą fotografię komuś innemu i zapytaj, co widzi albo poproś o zapisanie tego na kartce. Potem wymieńcie się opisami i sprawdźcie, czy pod tym, co czytacie podpisalibyście się słowami: „Tak. To prawda! Zgadzam się.”? Bo może jest tak, że są tam określenia, które wymagają uzupełnienia i wzajemnie dopytujecie się, co ktoś dokładnie miał na myśli. Jeśli tak, to znaczy, że w opisie są interpretacje. I wszystko z nimi jest w porządku, co najmniej dopóki sytuacja nie budzi silnych emocji.
Jednak nauka mówienia faktami zaczyna się już tutaj i warto poćwiczyć ją po to, żeby w sytuacjach, które wymagają wspólnych ustaleń, zrobić to szybko, bo wtedy oszczędzasz czas i energię. W innym razie poświęcasz je na wyjaśnienia, dojaśnienia i ustalenia, o co tak naprawdę chodzi? A w napięciu o zapętlenie myślowe, a już tym bardziej o powiedzenie tak zwanych „za szybkich” słów, to już w ogóle nie jest trudno, prawda?
To teraz zróbmy drugie ćwiczenie. Spójrz na poniższe zdjęcie i powiedz, co widzisz?
A teraz pomyśl, że Twoją wypowiedź słyszy zewnętrzny obserwator i jak sądzisz, czy powiedziałby, „To nieprawda!”? Jeśli nie, to gratuluję, bo to znaczy, że mówisz językiem faktów, i że od razu wiadomo, co konkretnie masz na myśli. I teraz chodźmy dalej. Popatrz na zdjęcie poniżej i co na nim widzisz? Najlepiej opisz to na kartce i zrób to bez analizowania i zastanawiania się, czyli napisz, proszę maksymalnie pięć zdań, jakie przychodzą Ci do głowy jako pierwsze. Możemy tak się umówić?
I jak już to masz, to pomyśl, że Twój opis czyta zewnętrzny obserwator i odpowiedz sobie na pytanie, czy mógłby pod nim postawić pieczątkę: „Tak. To prawda!”? Jeśli nie, to warto poszukać słów i zwrotów, które są niejasne i je odkodować. I już tłumaczę, co mam na myśli. Powiedzmy, że jesteś w swoim mieszkaniu i rozmawiasz przez telefon z kimś, kto jest na obozie w lesie. I słyszysz: „Kurczę! Wiesz co? Ale u mnie jest ładna pogoda!”
Jak sądzisz, jakie jest prawdopodobieństwo, że po usłyszeniu „ładna pogoda” w Twojej głowie pojawi się to, co rozmówca chciał Ci przekazać, mówiąc „ładna pogoda”? Bo czy to oznacza, że tam gdzie jest, przed oczami ma bezchmurne niebo, czy raczej to, że jest trzydzieści stopni w cieniu, a może trzydzieści stopni w słońcu, a może jeszcze coś innego? Bo może jest tak, że przez ostatnie trzy dni padał deszcz, teraz przestał i co prawda jest jeszcze pochmurno, jednak dla niego to ładna pogoda, bo może wyjść z namiotu? Tego nie dowiesz się, jeśli określenie „ładna pogoda” zostanie nieodkodowane, czyli w formie interpretacji. Dam Ci jeszcze inny przykład.
> Jesteś taka niezorganizowana!
Pomyśl, po zaobserwowaniu, jakich czynności ktoś mógłby powiedzieć właśnie takie zdanie? Co widział albo słyszał, zanim powiedział: „Jesteś taka niezorganizowana!”? Oczywiście teraz zrobimy to hipotetycznie, bo nie znamy dokładnych okoliczności. A tak naprawdę takie zdanie może być interpretacją pasującą do wielu różnych okoliczności. To, co teraz jest ważne, to to, co Tobie przychodzi do głowy, jako pierwsze?
- Jaką sytuację mogłabyś z łatwością opisać takimi słowami: „Jesteś taka niezorganizowana!”?
Po zobaczeniu, czego albo po usłyszeniu, czego mogłabyś z łatwością powiedzieć „Jesteś taka niezorganizowana!”? Może jest tak, że przychodzą Ci do głowy różne sytuacje, to opisz sobie w myślach kilka różnych obserwacji.
> Jesteś taka niezorganizowana!
Co konkretnie musiałabym zrobić, albo powiedzieć, żebym usłyszała od Ciebie: „Jesteś taka niezorganizowana!”?
Jak dla mnie jedną z tak opisanych sytuacji, może być coś takiego, „Kiedy widzę na Twoim biurku dokumenty, książkę, kubek z kawą, lakier do paznokci i talerz z obiadem, to…” i tu zatrzymam dalszą wypowiedź, bo chcę, żebyś zwróciła uwagę na fakty, czyli na to, co daje się zaobserwować. Albo…
Inna sytuacja opisana przez „Jesteś taka niezorganizowana” mogłaby wyglądać tak, „Gdy usłyszałam od Ciebie »Dobra, to zrobimy to jutro, za kilka dni, albo kiedyś, to…«” i znów zatrzymam dalszą wypowiedź, bo chodzi mi o ujęcie samych faktów. Czy widzisz, na czym polega różnica między interpretowaniem a opisywaniem faktów?
Czy warto za każdym mówić aż tak obrazowo?
Różnie z tym jest i na pewno zależy od tego, czy chcesz, coś z kimś ustalić, czy podzielić się swoimi wrażeniami. W tym drugim przypadku, na pewno warto do swojej wypowiedzi dodać jeden z poniższych zwrotów:
- Moim zdaniem...
- Dla mnie to wygląda tak...
- Ja widzę to tak...
- W mojej opinii...
- Uważam to i to...
Podsumowując:
Obserwacja to inaczej opisanie tego, co widzę, co słyszę, co czuję nosem i czego dotykam skórą w taki sposób, że zewnętrzny obserwator z łatwością to potwierdzi słowami: „Tak! To prawda!”
I teraz, jak już wiesz, co odróżnia obserwację od interpretacji, to zajmiemy się tym, co dokładnie skrywa się w interpretacjach i powoduje, że pomimo starań obu stron, rozmowa kończy się poczuciem, zamiast napełnienia, to pustki? Dzieje się tak, kiedy w tym, co myślimy i mówimy o kimś, albo o czymś, wpadamy w tak zwane…
Pułapki komunikacyjne
Jest ich całkiem sporo i poniżej pokażę Ci trzy, które moim zdaniem są najbardziej powszechne, czyli uogólnienia, porównania i oceny. Wiem, że jeśli zrezygnujesz z ich używania, to zyskasz minuty, które w przeciwnym razie poświęciłabyś na niekończące się wyjaśnienia i zaoszczędzisz ogrom energii, potrzebnej przy tym na radzenie sobie z napięciem, irytacją albo rozżaleniem. Co prawda, niewykluczone, że po przeczytaniu tego materiału porzucisz wizję wymarzonej randki, na której z Twoich ust pada upragnione: „Och! Nie mów, że usłyszałeś, o czym pomyślałam”, bo…
To nie ma prawa się wydarzyć!
Niestety, żeby nie wiem, jak bardzo było to romantyczne, to nikt w naszej głowie nie siedzi i nie może wiedzieć, co w niej mamy. Też mi przykro! Dlatego tym bardziej, jeśli jesteś na to gotowa, to zachęcam Cię do obserwowania swoich myśli i słów pod kątem używania pierwszej pułapki językowej, jaką są…
Uogólnienia.
I teraz sprawdź, radykalnie szczerze przed sobą, czy znajomo dla Ciebie brzmią, takie słowa, jak…
- Nigdy
- Jak zwykle
- Zawsze
- Znowu
- Ciągle
- Nic
- Wszystko
To znaczy, pytam o to, czy używasz ich, na co dzień? A dokładnie ile razy średnio w ciągu dnia i mówiąc, do kogo, robisz to najczęściej? Jeśli odpowiedź brzmi: „O jak bardzo znajomo”, to…
Pomyśl, że uogólnienia, których używasz, są jak zestaw worków na Twoich plecach, do których za każdym razem, kiedy je stosujesz, wpada kamień o wadzie pięciu kilogramów. Aha! Potrafi zaboleć, jednak jest sposób na to, żeby tego uniknąć. Wystarczy, że zanim wypowiesz dowolne uogólnienie, to zamienisz je na informację. I już Ci mówię jak?
Zanim użyjesz uogólnienia, jednego z podanych wyżej albo innego, bo jest ich więcej, to najpierw wyjaśnij sobie w myślach, w swojej głowie, o co Ci tak naprawdę chodzi, odpowiadając na dwa pytania:
- Co konkretnie mam na myśli?
- Jak często to się zdarza?
W ten sposób, zamiast sobie dokładać ciężaru, to dajesz relacji prezent i dam Ci na to przykład:
> I znowu nic nie zrobiłam!
Co w tej wypowiedzi oznaczają słowa „znowu” i „nic”? Co dokładnie masz na myśli, mówiąc „Znowu nic”? Zobaczmy, co tu może się skrywać? Jeśli przyjąć, że uogólnienie „znowu nic” to opis wybranego kawałka rzeczywistości, konkretnego kawałka rzeczywistości, to tak uczciwie sama przed sobą powiedz, jakie zdarzenie, o którym nikt nie może powiedzieć „To nieprawda!”, masz na myśli, ile razy to się wydarzyło i w jakim odcinku czasowym?
Gdyby te elementy doprecyzować, to mogłoby to brzmieć na przykład tak, „Gdy… Dochodzi 20:00 i nie zrobiłam jednego z trzech zadań wyznaczonych na dzisiaj, to…” I tutaj zatrzymam dalszą wypowiedź, bo chcę, żebyś zobaczyła konkret, który przed chwilą był opisany słowami „znowu” i „nic”. Jeśli zależy Ci na byciu zrozumianą, to jasność w rozmowie da Ci właśnie mówienie faktami, bo wtedy dokładnie wiadomo, co masz na myśli. A w powyższym przykładzie, czego nie zrobiłaś i w jakim czasie? Pełna wypowiedź porozumieniowa mogłaby brzmieć tak:
„Gdy…
Dochodzi 20:00 i nie zrobiłam jednego z trzech zadań wyznaczonych na dzisiaj, to…
Czuję się strapiona i zmobilizowana, bo…
Zależy mi na planowaniu działań w kontakcie z rzeczywistością i na dotrzymywaniu umów ze sobą, dlatego…
Planując trzy zadania na jutro, przy każdym z nich dopiszę dodatkowo trzy czynności, jakie wykonam, żeby je zrealizować.”
Czy Twoim zdaniem, takie doprecyzowanie myśli oszczędza energię i zwiększa szansę na konstruktywne działanie? Dam Ci jeszcze jeden przykład:
> Ja to zawsze coś rozleję!
Tylko, co masz na myśli, mówiąc słowa „zawsze” i „coś”? Gdyby doprecyzować, co dokładnie się wydarzyło i w jakim czasie, to mogłoby brzmieć to tak, ”Gdy... Właśnie trąciłam łokciem dzbanek z sokiem i sok rozlał się na obrus…” I tu zatrzymam dalszą wypowiedź, bo chcę, żebyś zwróciła uwagę, na to, jaka jest obserwacja sytuacji, dzięki której wiem, o czym mówisz, czyli, w jaki sposób uogólnienie zostało odkodowane? Pełna wypowiedź porozumieniowa mogłaby brzmieć tak…
„Gdy...
Właśnie trąciłam łokciem dzbanek z sokiem i sok rozlał się na obrus, to…
Jestem cała zdębiała i przejęta, bo…
Ważna dla mnie jest harmonia i piękno, dlatego…
Wymieniam brudny obrus na czysty natychmiast!”
I teraz możliwe, że Cię zaskoczę, bo uogólnienia tak naprawdę są naszymi sprzymierzeńcami. Jak to, zapytasz? Tak jest, bo wspierają nas w procesach myślowego zbierania i porządkowania zdarzeń, w jakich bierzemy udział, na co dzień. Pomagają nam je poukładać i skatalogować. A dodatkowo uogólnienia chronią nas w sytuacjach trudnych, kiedy wolimy uniknąć przeżywania nieprzyjemnych uczuć.
To, co jest istotne, to świadome decydowanie o tym, kiedy używamy uogólnień, a kiedy od razu sprawdzamy, jakie uczucia i potrzeby za nimi stoją i co w związku z tym postanawiamy zrobić? I teraz przejdźmy do drugiej pułapki komunikacyjnej, jaką są…
Porównania.
Zacznijmy od tego, czym porównania są i jak to się dzieje, że nieujarzmione całkiem dobrze osłabiają nam skrzydła do działania. Zastanawiałaś się kiedyś, jak często w codziennym życiu towarzyszą Ci porównania i skąd się biorą?
Porównywanie to zestawianie dwóch elementów obok siebie i opisywanie ich pod kątem podobieństw lub różnic.
Jeśli chodzi o nas, to w języku codziennym stosujemy dwa rodzaje porównań.
<> Jednym z nich jest porównywanie siebie do kogoś, czyli uważanie siebie „za jakąś”, na przykład: „Jestem za mało zorganizowana. Jestem za smutna, za wesoła, za chuda, za gruba”, albo uważanie siebie za „nie dość jakąś”, na przykład: „Jestem nie dość sympatyczna, nie dość wesoła, nie dość szczupła, nie dość zdolna.”
<> Drugim rodzajem porównań jest porównywanie siebie do siebie sprzed chwili, czyli dostrzeganie i docenianie swoich postępów i sukcesów, które osiągnęłyśmy w stosunku do tego, co było chwilę wcześniej.
O porównaniach możesz pomyśleć jak o akumulatorze swojej odwagi, który doładowujesz i dodajesz mu mocy albo go osłabiasz. Gdy porównujesz siebie do kogoś, to moc sobie odbierasz, a gdy dostrzegasz swoje osiągnięcia, też te najmniejsze, to akumulator swojej odwagi zdecydowanie wzmacniasz.
To teraz poćwiczmy doładowywanie akumulatora odwagi. I dam Ci na to cztery przykłady docenienia samej siebie, czyli dawania sobie empatii świętującej. Pierwszy przykład mam taki:
> Gdy właśnie w kursie języka angielskiego skończyłam ostatnią z trzydziestu lekcji, to jestem trochę zmęczona, a jednocześnie szczęśliwa i dumna, bo ważny dla mnie jest rozwój i sensowne wydatkowanie własnej energii, a dodatkowo wiem, że teraz mam szansę na nowe zlecenie, dlatego jestem sobie wdzięczna, za to, że przez ostatni miesiąc każdego dnia przez czterdzieści pięć minut siadałam przed komputerem i uczyłam się i postanawiam świętować to porcją lodów z malinami, na które wybiorę się jutro o 18: 00 do kawiarni „Słodki Smak”. Drugi przykład:
> Gdy stoję przed kamerą i nagrywam ostatni z dwunastu wideo-postów na temat komunikacji empatycznej, to jestem trochę zmęczona i jednocześnie głęboko wzruszona, bo ważny dla mnie jest rozwój, odwaga i moc, dlatego jestem sobie wdzięczna, że przez ostatnie dziesięć dni, co rano wyciągałam kamerę i nagrywałam kolejne materiały i chcę to świętować wyjściem do kina z przyjaciółką, dlatego zaraz do niej zadzwonię, żeby się umówić. Trzeci przykład:
> Gdy myślę o tym, że wczoraj złożyłam wypowiedzenie z pracy, to czuję ulgę i radość, bo ważna dla mnie jest praca w zgodzie z własnymi wartościami, dlatego dziękuję sobie, że to zrobiłam. I ostatni przykład:
> Gdy stoję przed dopiero, co skończonym obrazem, to czuję się uniesiona, uskrzydlona i zmęczona, bo ważna dla mnie jest swobodna ekspresja siebie i piękno, dlatego dziękuję sobie, że ten obraz namalowałam i od razu idę do kuchni, zrobić koktajl jagodowy, a zaraz potem wezmę gorącą kąpiel.
Zachęcam Cię do obserwowania swoich myśli i słów pod kątem używania porównań. Sprawdź, czy i ile razy to się wydarza w ciągu dnia i w stosunku, do kogo robisz to najczęściej, a potem zdecyduj, czy chcesz, żeby tak było dalej?
Porównania to nawyk językowy.
A nawyk, jak to nawyk, można go zmienić, choć bez wątpienia wymaga to trochę czasu i wyrozumiałości dla samej siebie. Jednak, po to tu właśnie się spotkałyśmy, prawda? Natomiast trzecią pułapką komunikacyjną, która czeka na nas tuż za rogiem, poza sytuacją, kiedy z przyzwyczajenia mamy ją w kieszeni, są…
Oceny.
I to dzięki nim blask osoby, która słyszy, że jakaś jest, albo, że jakaś nie jest, gaśnie na pstryk jak światło w żarówce. Skrycie i po cichu, jak za dotknięciem szarego pyłu z kwaśnej chmury. Zgodzisz się ze mną? A już szczególnie, kiedy padają oceny nieprzychylne, jak na przykład:
- „Jesteś marudna! Jesteś niesympatyczna! Złośliwa, nudna, bałaganiara” itd.
Jednak oceny, te „niby” wzmacniające też potrafią nieźle nas dociążyć. Bo, co powiesz na:
- Jesteś super!? Zdolna! Miła! Zorganizowana?
Oceny potrafią dać nam się we znaki, a tak naprawdę pod względem językowym...
Oceny tak samo, te tak zwane pozytywne, jak i te tak zwane negatywne są jedynie nie wprost wyrażoną czyjąś opinią lub osądem.
I to na temat określonego kawałka rzeczywistości. A z opinią i osądem albo się zgadzamy, albo nie. Jednak z ocenami skierowanymi bezpośrednio w naszą stronę jest o tyle trudniej, że dotykają głębokiej potrzeby bezpieczeństwa, akceptacji i poczucia wewnętrznej wartości. O ile natrafiają tam na miękki grunt. A dzieje się tak, bo…
I tu zaryzykuję stwierdzenie, że oceny jakie w życiu dorosłym słyszymy, są pochodną pierwszego szufladkowania naszego dziecięcego zachowania, jako „grzeczne” albo „niegrzeczne” i przypominają o ryzyku bycia odrzuconą albo o możliwości bycia przyjętą pod określonymi warunkami. I to budzi w nas naturalny bunt i opór.
I osobiście, gdy na to patrzę, to jest mi smutno tak za wszystkich ocenianych, jak i oceniających, bo widzę w tym stracone szanse na kontakt i wspólną radość. Na szczęście, Prawo Naturalnego Rozwoju daje nam wiele okazji do tego, żeby z tych szuflad się wydostać, a nawet całkowicie z nich zrezygnować, bo w końcu…
Mniej ważne jest to, co nam zrobiono, od tego, co my zrobimy z tym, co nam zrobiono. Tym bardziej, że wiem, że z Komunikacją Serca to jest możliwe, choć jest o tyle proste, co niełatwe. Za to, to, co możemy zrobić od razu, to ćwiczyć zamianę ocen na wyrażanie swoich uczuć i opisywanie wrażeń na określony temat. I tu dla mnie zaczyna się wolność, odpowiedzialność i kreacja. Co Ty na to? I dam Ci na to dwa przykłady. Czy zdarza Ci się pomyśleć albo powiedzieć...
> Ależ jestem niezdara!
I od razu zachęcam Cię tutaj do skorzystania z umiejętności mówienia faktami. To jest ten moment, w którym sprawdzasz, czy wiesz dokładnie, o co Ci chodzi? Przypomnę, że…
Robisz to, zadając sobie pytanie, „Czy zewnętrzny obserwator, słysząc to zdanie, mógłby powiedzieć „Tak. To prawda!”?
- Ależ jestem niezdara!
W odniesieniu, do jakiego zdarzenia obserwator miałby to potwierdzić? To jest prawda ogólna, bo jesteś niezdarą w każdych okolicznościach, czy chodzi o konkretne zdarzenie, kiedy tak o sobie pomyślałaś? Jak dla mnie, jest to uogólniona opinia, bo zobacz, co dokładnie oznacza „ależ” i „niezdara”? Co się pod tym kryje? Po zaobserwowaniu, jakiego zdarzenia, jakich działań, dokonałaś takiego opisu? A gdyby uznać, że…
<> „Ależ” – to nie wprost wyrażona informacja o tym, co konkretnie się wydarzyło, a...
<> „niezdara” – to nie wprost wyrażona informacja o tym, jak się właśnie czujesz.
Wiem! Nie jest to komfortowe. A gdyby to dookreślić na przykład tak…
„Kiedy widzę sól rozsypaną na podłodze w kuchni, to jestem tak zezłoszczona, że aż mam ochotę powiedzieć „Holipa jasna!”, bo teraz, zamiast obierać marchewkę, będę przez piętnaście minut zamiatać, a zależy mi na sensownym wydatkowaniu własnej energii, dlatego posprzątam, śpiewając!”
Zobaczmy jeszcze inne wyjaśnienie, inną obserwację dla oceny: „Ależ jestem niezdara!”. Brzmi ono tak…
Gdy...
Właśnie wypadł mi z ręki mój ulubiony kubek, spadł na podłogę i widzę go rozbitego na trzy części, to...
Jestem jednocześnie zdębiała, zbita z tropu i rozżalona, bo...
Przez ostanie trzy lata, co rano zaparzałam w nim swoją ulubioną herbatę, a ważna dla mnie jest przyjemność i porządek porannych rytuałów, dlatego...
Umawiam się ze sobą, że od jutra przez najbliższy miesiąc, do śniadania będę włączała sobie muzykę relaksacyjną.”
Widzisz różnicę? To teraz drugi przykład:
> Nie jestem wytrwała!
Mam nadzieję, że dla Ciebie jest już oczywiste, że to jest interpretacja, a nie obserwacja. Dlatego zmieńmy to i od razu dołączmy wyrażenie uczuć, na przykład tak:
„Gdy siedzę przed komputerem i mam włączyć START, żeby zacząć pierwszą z trzydziestu lekcji angielskiego, a wiem, że w przeciągu ostatnich dwóch lat zaczynałam sześć razy i kończyłam maksymalnie po siódmej lekcji, to jestem zniechęcona, przygnębiona i apatyczna, bo ważny dla mnie jest rozwój i potrzebuję wsparcia, dlatego zanim włączę pierwszą lekcję, to wybiorę zdjęcie z widokiem na Tatry, potnę je na trzydzieści części i po każdej zrealizowanej lekcji, wezmę jedną z nich i przykleję na kartkę tak, żeby po trzydziestej lekcji znów mieć całość.”
Podsumowując...
Zamiast wystawiać ocenę, wyraź swoje uczucia i opisz to, jak daną sytuację widzisz.
Jednak, jeśli jest tak, że lubisz oceny i chcesz się nimi posługiwać, bo tak Ci łatwiej pewne rzeczy opisać i przeżyć, to jak najbardziej to jest w porządku. To jest Twój wybór i Twoja decyzja. To, o co warto zadbać, to o robienie tego świadomie i w odniesieniu do określonej chwili, sytuacji i kontekstu. Powodzenia!
Albo dam Ci jeszcze jeden przykład tak, żebyś wiedziała dokładnie, jak wystawić sobie lub komuś o jedną ocenę mniej, a chodzi w nim o MISIE, bo…
Możesz zamiast, "Jesteś spóźnialska", powiedzieć, "MISIE" nie podoba, jak przychodzisz po czasie, na który się umówiłyśmy!". Misie to podoba, a Ci? No i czy widzisz, jak...
Kolosalna różnica...
Jest w tym, co i jak mówisz, a już szczególnie, gdy…
- Usiądź wygodnie i…
Przypomnij sobie, w jakich sytuacjach odczuwasz złość, kiedy coś Cię wkurza, kiedy podnosisz głos, albo rzucasz przysłowiowymi talerzami? Stawiam 100% swojej pewności na to, że to dzieje się wtedy, gdy ktoś naruszy Twoje poczucie bezpieczeństwa albo godności. Gdy ktoś albo coś stanie Ci na przeszkodzie w osiągnięciu czegoś, na czym Ci bardzo zależy. Jest tak?
To prawda, że czasem miewamy wrażenie, że złość pojawia się znikąd, że jest jak fala Tsunami, a tak naprawdę daje nam znać o tym, że się zbliża dużo wcześniej i robi to wieloma sygnałami ostrzegawczymi. To, że się zbliża poznasz po tym, że robisz się zniecierpliwiona, napięta, zirytowana, może masz zaciśnięte zęby albo pięści, spocone dłonie, wrażenie ściśniętego gardła i po wielu jeszcze innych oznakach.
Gdy zaczniesz to obserwować, do czego serdecznie Cię zachęcam, to zobaczysz swój osobisty kod kontaktu z panią złością. Jeśli chcesz się z nią zaprzyjaźnić, to warto nauczyć się rozpoznawać te sygnały jak najwcześniej. Wtedy masz szansę spokojnie przyjąć to, na co ona zwraca Ci uwagę i zadziałać tak, jak chcesz, będąc w kontakcie z tym, co Cię otacza. Ale po kolei…
- Gdy już zorientujesz się, że złość zbliża się, że domaga się uwagi, albo, że zaczyna rozpędzać się jak pociąg towarowy, nad którym tracisz kontrolę, to warto natychmiast zaciągnąć hamulec ręczny. Wiem! To jest moment najtrudniejszy, a zarazem kluczowy. Zgadzam się. Łatwo się mówi, trudno robi. Dlatego większość z nas potrzebuje w tym treningu.
I pierwszym działaniem, jakie dobrze jest wtedy zrobić, to przyjąć i nazwać złość taką, jaka ona jest, na przykład:
- „Ale jestem zezłoszczona!”, albo...
- „Czuję, że to mnie złości!”, albo…
- „Wrrr, ale jestem wkurzona!”, albo...
- Mocniej!
Jeśli jest tak, że w momencie odczuwania złości jesteś w towarzystwie, to warto wtedy, o ile to jest możliwe, wyjść z tego miejsca, w którym jesteś i znaleźć dla siebie cichy kąt, na przykład pójść do toalety, na balkon, albo do innego pomieszczenia. W późniejszym etapie to nie będzie już takie konieczne ani potrzebne, jednak teraz mówimy o początku przyjaźni z panią złością i o tym, jak to robić w trosce o relacje. Czyli, pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że właśnie zalewa mnie złość i nadanie jej imienia, drugim krokiem jest...
Przełączenie się na inny tok myślenia, czyli usłyszenie swoich, rozzłoszczonych myśli. I chodzi tutaj o to, żeby zamiast dolewać oliwy do ognia, przez mnożenie wyrzutów wobec innych, mówiąc „Bo Ty…coś tam, coś tam, Bo On…coś tam, coś tam”, dać upust swoim przekonaniom na jakiś temat, mówiąc sobie takie zdanie:
<> Jestem zezłoszczona, bo myślę, że…
I tu pozwalasz myślom płynąć wartkim strumieniem, a nawet kaskadą bez cenzury, pamiętając, że to nie są słowa, które powinien usłyszeć ktoś, do kogo je kierujesz. Nie w tym momencie i nie w takiej formie o ile na tej relacji Ci zależy.
To właśnie, dlatego prosiłam, żeby wyjść do innego pomieszczenia. Tutaj ważne jest zadbanie o swoją energię i wyrzucenie z siebie tego, co Tobą miota, a nie udowodnienie racji, dlatego lepiej zrobić to w odosobnieniu. Może to wyglądać tak, że wtedy chodzisz w kółko po łazience i mówisz do siebie albo wbijasz zęby w ręcznik i cedzisz przez zęby w miękką przestrzeń: „Jestem wkurzona, bo MYŚLĘ SOBIE, że…xyz” i tu wstawiasz dosłownie, co ślina Ci na język przyniesie i gdy już to z siebie wyrzucisz, to dodajesz trzeci element…
<> Bo potrzebuję…
I to jest zwrot o 180 stopni. Tu sytuacja, a przynajmniej jej postrzeganie nabiera zupełnie nowego wymiaru. Tutaj dotykasz tego, co jest dla Ciebie ważne, a nie zostało wzięte pod uwagę w sposób, w jaki tego chciałaś. Gdy uświadomisz sobie, co w danej chwili jest dla Ciebie ważne, to pociąg złości zwalnia diametralnie, a nawet zatrzymuje się w miejscu jak koń na rodeo. Energia złości traci na sile, napięcie opada, a Ty z odzyskaną kierownicą w rękach zwiększasz prawdopodobieństwo bycia usłyszaną w tym, o co tak naprawdę się zezłościłaś. Zobrazuję Ci to dwoma przykładami. Pierwsza wypowiedź jest taka:
> Bo Ty to tak zawsze!
Czy i jak można powiedzieć to inaczej, nie rozbuchując przy tym złości? Gdy wydarza się coś, po czym masz ochotę powiedzieć: „Bo Ty to tak zawsze!”, to zanim to powiesz:
- Najpierw weź głęboki wdech, dwa, a nawet trzy.
- Potem nazwij, to, co czujesz, nadaj złości imię, na przykład: „Jestem wkurzona!”
- Potem daj upust swoim myślom, niech płyną strumieniem, tylko zrób to, proszę tylko do swojej wiadomości, na przykład.: „Bo myślę sobie, że to nie jest w porządku tak ciągle mi mówić, co mam robić!”
- I na końcu nazwij wartość życiową, która w tej konkretnej sytuacji nie jest zaspokojona, na przykład.: „Bo potrzebuję, żeby moje zdanie było brane pod uwagę.”
W skrócie mogłoby brzmieć to tak: „Jestem wkurzona, bo chcę być ważna!” Drugi przykład mam taki:
> Bo Ty, to najpierw nic nie mówisz, a potem to masz pretensje!
Czy i jak można powiedzieć to inaczej, nie rozbuchując przy tym złości? Gdy wydarza się coś, po czym masz ochotę powiedzieć: „Bo Ty, to najpierw nic nie mówisz, a potem to masz pretensje!”, to zamiast to powiedzieć, to…
- Najpierw weź głęboki wdech, dwa, a nawet kilka.
- Potem nazwij, to, co czujesz, na przykład: „Wkurza mnie to!”
- Potem daj upust swoim myślom, tylko zrób to, proszę jedynie do swojej wiadomości, na przykład: „Bo myślę sobie, że tak się nie robi w dobrej relacji, że najpierw nic, nic, a potem ni z gruszki, ni z pietruszki całe wiadro pomyj na mnie, a tak naprawdę, to wcale nie chciałam zostać z tym sama!”
- Później nazwij wartość życiową, jaka w tej konkretnej sytuacji nie jest zaspokojona, na przykład: „Bo chcę, żebyśmy razem decydowały o sprawach dotyczących biura, w którym pracujemy.”
Czyli zamiast powiedzieć: „Bo Ty, to najpierw nic nie mówisz, a potem to masz pretensje!”, możesz powiedzieć tak: „Jestem wkurzona, bo potrzebuję współtworzenia.”
W obu przykładach do pełnej wypowiedzi porozumieniowej brakuje jeszcze dwóch elementów. Na początku tych wypowiedzi nie ma obserwacji, czyli opisu zdarzenia, które wywołało złość, a na końcu nie ma opisu działania, czyli umowy, prowadzącej do rozwiązania tej sytuacji. Nie omawiam tego tutaj, bo to są osobne, duże tematy. Jednak absolutnie zachęcam Cię już teraz, do wprowadzenia omówionej wyżej zmiany, a przynajmniej wypróbowania, bo wiem, jak ułatwia dogadanie się w sytuacji, w której konflikt iskrzy, czyli…
Kiedy tylko to jest dla Ciebie możliwe, to...
Zamień słowa „Bo Ty… xyz”, na, „Bo potrzebuję…” i powiedz dokładnie, o co Ci chodzi.
A jak to się dzieje, że w jednej chwili, jako ludzie jesteśmy wspierający i chętni do pomocy, a w drugiej zamknięci na kontakt?
Tym tematem zajął się Marshall Rosenberg, amerykański psycholog i międzynarodowy działacz na rzecz pokoju, który doszedł do wniosku, że tak się dzieje w zależności od poziomu naszego kontaktu z uczuciami i potrzebami. I żeby to zobrazować przyjął żyrafę i szakala za symbol tego, w jaki sposób odnosimy się do siebie wzajemnie, a dokładnie cechy wynikające z ich naturalnego sposobu bycia. Bo czy żyrafa kojarzy Ci się inaczej niż dama, spacerująca z gracją po sawannie, a szakal inaczej, niż drapieżnik samotnie wędrujący po suchych łąkach? Dlatego Marshall mówi, że w każdym z nas żyje łagodna żyrafa i napastliwy szakal i bez wzbudzania lubienia lub nielubienia mniej, lub bardziej któregokolwiek z nich zobaczmy, co je wyróżnia?
> Żyrafa to zwierzę o najdłuższej szyi ze wszystkich zwierząt na ziemi. Dzięki temu widzi na znacznie większą odległość niż inne ssaki i może w porę uciec przed zagrożeniem, czyli w skrócie możemy powiedzieć, że do otoczenia ma bezpieczny dystans.
> Dzięki około dwumetrowej szyi i temu, że może ją swobodnie wyginać ogląda to, co ją otacza z różnych perspektyw, co daje jej wolność wyboru.
> Żyrafa jest zwierzęciem łagodnym, jednak jasno stawiającym granice, bo potrafi zdecydowanie uderzyć kopytem w intruza, gdy chce się go pozbyć.
- I teraz ciekawostka, czy wiesz, że żyrafa ma najsilniejsze serce ze wszystkich ssaków na ziemi, a naczynia krwionośne tak mocne i grube, że układ krwionośny spokojnie wytrzymuje wysokie ciśnienie krwi pompowanej do mózgu na wysokość około dwóch metrów w górę?
> Za to szakal, to zwierzę hałaśliwe, bo z innymi szakalami komunikuje się za pomocą głośnych i nieprzyjemnych dla ludzkiego ucha dźwięków i robi to, nie zwracając uwagi na innych.
> Żyje najczęściej samotnie lub łączy się w parę, czyli innych raczej unika.
> Za to swojego terytorium broni zaciekle, zgodnie z zasadą: „Prędzej pogryzę, niż odpuszczę!”. Do tego jest wszystkożerny i nie pogardzi jedzeniem z wysypiska śmieci, czym samego siebie naraża na niestrawność. I teraz...
Co to ma wspólnego z tym jak się komunikujemy, na co dzień?
Możesz pomyśleć o tym tak, że…
- W każdej z nas jest część łagodna, czyli żyrafia i pokazujemy ją wtedy, kiedy mówimy językiem „Ja”, to znaczy wyrażamy swoje uczucia i mówimy o swoich potrzebach, a jednocześnie jesteśmy otwarte na poznawanie uczuć i potrzeb kogoś innego.
- I jest druga część, część szakala, którą pokazujemy wtedy, kiedy mówimy językiem „Ty” i żądamy od innych, żeby spełniali nasze oczekiwania. Część szakalą pokazujemy też wtedy, kiedy oceniamy, pouczamy i kontrolujemy, bo szakal bez słuchania drugiej strony zawsze wie lepiej i zawsze ma rację!
Prawda jest taka, że obie części są w nas gotowe do działania na pstryknięcie placem, za to, to, która się uaktywnia, zależy od naszego wyboru, czyli tego, w jaki sposób patrzymy na świat i jak chcemy się z nim komunikować.
Im więcej mamy świadomości siebie i kontaktu ze swoimi uczuciami i potrzebami, tym bardziej jesteśmy gotowe do usłyszenia drugiego w taki sposób, w jaki on tego potrzebuje.
Aga - Twoja przewodniczka po relacji ze sobą
A jeśli masz jeszcze chwilę i ochotę odpowiedzieć mi na jedno pytanie, to kliknij, proszę TUTAJ >>>
A co dalej?
Zapraszam Cię do udziału w moim autorskim programie „Subtelna w pracy”. Jest to program oparty o nagrania audio, w którym uczę jak dbać o wrażliwość i pracować w zgodzie ze swoimi wartościami. Robię to na bazie czterech kroków Komunikacji Serca Marshalla Rosenberga. Technicznie wygląda to tak, że otrzymujesz pliki w formacie mp3, które jednym kliknięciem ściągasz na swój komputer albo telefon i słuchasz ich w dowolnym dla siebie momencie tak, żeby małymi krokami być coraz bardziej uważną na to, co dzieje się w Tobie i obok Ciebie.
I przy większości nagrań możesz robić to obierając marchewkę, wieszając pranie, jadąc autem, spacerując albo jadąc rowerem, bo przeważająca część z nich jest kilkuminutowa, taka w sam raz do kawy. Choć są i takie, do wysłuchania, których wyraźnie proszę Cię o zorganizowanie sobie bezpiecznej i wyciszonej przestrzeni, w której skupiasz się tylko na sobie. No nie może być inaczej, a że do tego jestem zwolenniczką pracy nad sobą z kartką i ołówkiem, to dostajesz też zeszyt zadań, dzięki któremu wiedzę i nawyki sobie utrwalasz.
Do usłyszenia po drugiej stronie słuchawek.
Serdecznie dziękuję, że tu ze mną jesteś i jeśli przychodzi Ci do głowy jedna osoba, której ten materiał mógłby się przydać, to prześlij, proszę link >>> https://uslyszecbyzrozumiec.pl/jak-rozmawiac-bez-placzu-krzyku-i-zgrzytania-zebami/