W swoim rytmie


I jeszcze raz…

skaczę. Macham rękami i niestety, jako kilkulatka…


opadam na trawę

zupełne tak samo nudno jak przed chwilą. Jednak, podnoszę się. I po raz kolejny wdrapuję na stos drewna przy płocie odgradzającym łąkę od drogi leśnej.

I wyobrażając sobie jak latam, rzucam się nogami w dół. Niestety to samo.

.


Ponawiam próbę ruszając rękami jeszcze silniej. I będąc pewna, że cel jest blisko, po raz kolejny stopami ląduję na ziemi miękkiej jak dywan. Hmm!

Niepocieszona szuram butami o piach. A w głowie tworzę kolejny zamysł. Bo kontakt z ciałem i…


słuchanie jego impulsów to naturalna moc…

do której w życiu wracam wielokrotnie. Na przykład wiele miesięcy później na zajęciach z callanetics ’u, tańca.

Czy uzyskując uprawnienia instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością hipoterapii i jazdy konnej. Czegoś jednak wciąż mi brak.


Szukam swojego wyrazu.

I przewijając czas o kilka lat dalej, jako pedagog prowadzę zajęcia dla rodziców z dziećmi według Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne. Stawiając w nich na bezpieczeństwo i radość płynącą z kontaktu i…


swobodnego przepływu energii.

Zastanawiam się też nad poszerzeniem swoich kompetencji przez ukończenie kursu terapii tańcem. A w międzyczasie próbuję pełnego magii flamenco.

I na drodze życiowych dróg przeżywam kontakt ze stadem koni swobodnie żyjącym na bezkresnych hektarach.

Doświadczam też połączenia z ukochaną klaczą Frygą, która maszerując krok w krok w rytmie, jaki jej proponuję daje mi tym poczucie


niezwykłej bliskości i więzi.

Do tego spacery i rower z Lusią, czyli psem północy, w którego jestem jak w obrazek wpatrzona z wzajemnością. I to wszystko sprawia, że mam się bardzo dobrze, nawet, jeśli dni są trudne. Bo…


ruch to życie.

I tak, aż do egzystencjalnego szturchańca, kiedy mierzę się z kilkoma stratami. I zalegam na kilka miesięcy w jego minimum.

A, gdy podnoszę się budując nowe nawyki odkrywam, że taniec nie idzie mi już jak dawniej. Bo…


dusza z ciałem depczą sobie po palcach.

Jestem w tym zagubiona. Jednak małymi krokami na nowo uczę się znanych sobie rytmów. Bo pamiętam, ile dają mi radości. Z czasem


odzyskuję spójność i

nadrzędną w niej dla mnie swobodę i autentyczność. A do tego trafiam na szkołę tańca online latinodance.pl


I, gdy słyszę gorące rytmy, to budzą się we mnie iskry życia tak, że siedząc na kanapie nogami przebieram, jakbym już była na parkiecie.

A za każdym kolejnym poznanym utworem odważam się w domowych pieleszach na coraz to więcej. I tak, aż do soboty 21 stycznia 2023 roku, kiedy odpalam komputer i staję


oko w oko z pierwszą profesjonalną lekcją salsy.

Mam w sobie gotowość, otwartość, wolę nauki i niepewność. Bo na tanecznych zajęciach w grupie na żywo różnie u mnie z tym bywa.

I jakże mi się tu podoba. Marta, jako kobieta o wyjątkowej dla mnie


subtelności i gracji

każdy ruch pokazuje z przodu i z tyłu stopniując przy tym trudność kolejnych figur.

Przypomina też o pracy rąk i oddechu tak, że nie zauważam, kiedy krok podstawowy jest dla mnie ulgą, gdy się pogubię. Bo znam go już na tyle, że na pstryk


wprowadza mnie z powrotem w rytm.

.



Mam przy tym ogrom frajdy, skupienia i wrażenie, że to nasze kolejne zajęcia. Jestem oniemiała i zachwycona. Bo, to jak początek nowej przygody. Aga

.