Co mówić, by dać sobie wsparcie?
Przyjaciółka to KTOŚ, z kim możesz pogadać na wszystkie tematy i na kim polegasz jak na Zawiszy, prawda? Jednak bycie swoją własną przyjaciółką, no to… z tym już bywa różnie… Niewykluczone, że w tym momencie twoje oczy zaszkliły się w zadziwieniu, no bo jak to tak, być swoją własną przyjaciółką? Co to w ogóle jest? Możliwe, że do tej pory nie myślałaś w ten sposób o sobie, jak zresztą większość z nas.
Zapytasz, ale jak wspierać samą siebie, gdy sytuacje łatwe nie są i czy słowa, mają tę moc?
Skrzydeł sobie dodasz, zwracając uwagę na to, co do siebie mówisz, co o sobie myślisz i jak często spędzasz czas na tym, co jest dla ciebie ważne. Niby nic nowego jednak w praktyce, już takie łatwe nie jest. No bo jak rozumieć siebie bardziej…
Rozmawiając?
Czym jest rozmowa, jakie ma znaczenie, co chciałybyśmy widzieć po stronie rozmówcy, a jakie działania same skłonne jesteśmy podjąć? Jak dbać o rozmowę, by była wspierająca dla obu stron, zamiast wygłaszać monologi w obecności świadka?
Niby oczywiste, że to, że ty masz rację, nie znaczy, że ja jej nie mam, a jednak bywa sporym wyzwaniem. Zgadza się? Mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… O jakość swoich rozmów możesz dbać każdego dnia i w każdym dialogu, w którym dasz radę skorzystać ze swoich zasobów.
Pomyślałaś może: „Z-A-S-O-B-Ó-W”?
Och tak! Są jak skrzynia pełna złotych talarów: czas, przestrzeń, refleksja nad tym, co mówię, jak mówię, z kim rozmawiam i jak się w trakcie i po spotkaniu mam? Zapytasz: „I po co tyle zachodu, przecież, od kiedy umiem mówić, to po prostu robię to, jak każdy. Nic w tym nadzwyczajnego!”
I tak i nie.
Zwróć uwagę, że rozmowa słowna, to przywilej niedostępny dla każdego, a skoro daje możliwość swobodnego wyrażania swoich myśli i uczuć, to może warto zadbać o głębię takiego kontaktu?
„Aga, ale o co ci chodzi?! No przecież jak rozmawiam, to się w końcu dogaduję!”
O.K. Jeśli tak jest, to ja nie mam nic do dodania, umówmy się na sanki i podziałajmy bez słów. Wzmocnijmy porozumienie, współdziałanie, współtworzenie w ciszy. Pobawmy się we wspólnym i radosnym akcie twórczym. A jeśli jednak coś cię zaintrygowało, to zostań ze mną, proszę jeszcze chwilę. Pozwól, że opowiem ci historię sprzed kilku dni.
Otóż od jakiegoś czasu zwracam uwagę na to, ile w języku potocznym pada określeń w jakiś sposób powiązanych z militarnym kawałkiem świata, z walką, bitwą, z walczeniem. Gdy wyostrzam na to uwagę, to przyznaję, że z wrażenia ile tego jest, coraz trudniej mi klecić swobodne wypowiedzi, bo co chwilę mam:
„Ojej! Znowu? Ale mi się wymsknęło. Kurczę wszędzie tego pełno!”
Jednak trenuję, obserwuję, koryguję, na szczęście głównie siebie, choć zdarza mi się poprosić o unikanie jakiegoś określenia, bo dla mnie jest już „za mocne”. W każdym razie kilka dni temu chcąc rozwikłać zawiłość informatyczną, czyli klops, który rozpala we mnie iskrę najczęściej silnej irytacji, oglądam tutoriale, czytam googlowe wskazówki, próbuję na różne sposoby, ale najwyraźniej nie idzie mi to!
Mam co prawda jeszcze jedną możliwość zasięgnięcia języka, tylko że… krępuję się, bo rozwiązanie na pewno jest banalne i to tak, że… no aż wstyd. No to zagryzam zęby i próbuję dalej sama, jednak dalej nic! Mam ochotę zrezygnować, ale nie dlatego, że umiejętności już nie potrzebuję!
Wręcz przeciwnie, dlatego próbuję jeszcze raz… coś wyklikuję, sprawdzam i… niestety nadal nie wychodzi. Nnie umiem, a nauczyć się chcę! W końcu… bezradnie rozkładam ręce, rezygnuję i jestem z tego powodu bardzo niezadowolona.
Do tego nie przechodzę płynnie do kolejnych, zaplanowanych działań, bo temat wciąż mnie gniecie. Po chwili próbuję jeszcze raz i po raz kolejny przeszukuję platformy, by zrozumieć mechanizm i znaleźć to coś, czego nie mogę przeskoczyć, ale… nic z tego. Nie umiem!
Zostaje mi ta zaprzyjaźniona opcja i albo się spytam, ryzykując, że ktoś sobie coś pomyśli, albo nie zrobię tego, na czym mi zależy. Wzdycham, przebieram palcami, w końcu odważam się i na forum grupy piszę: „Poddaję się! Nie umiem!…” i tłumaczę, o co mi chodzi i jakiej pomocy potrzebuję.
I wiesz co?
Odpowiedź przychodzi w mgnieniu oka i po kilku kolejnych zmaganiach z klawiaturą mam dokładnie to, czego szukam, po czym sprawę oczywiście uznaję za niezwykle prostą. Cała w skowronkach natychmiast ślę do chłopaków podziękowania i wyrazy wdzięczności, bo swoją pracę mogę z lekkością kontynuować, ale coś mnie tam zatrzymuje, bo…
jednocześnie widzę, w jaki sposób kilkadziesiąt minut wcześniej sformułowałam swoją prośbę o wsparcie. Napisałam: „Poddaję się!” Kurczę! Boli mnie to, bo po pierwsze wcale się nie poddaję, to w ogóle nie jest przestrzeń wymagająca takiej reakcji, skąd mi to przyszło do głowy, a po drugie…
Hej! Chcę być uważna, na język jakiego używam. No cóż, tym razem czujność uległa mieszance silnych emocji i zmęczeniu. Następnym razem spróbuję tak: „Hej! Słuchajcie. Mam sprawę xyz. Potrzebuję pomocy, bo bardzo zależy mi na tym, by zrobić to jak najszybciej. Czy ktoś zechciałby xyz?„
Widzisz? Mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… Prawdopodobnie nie jest zbyt daleko wysuniętym wnioskiem to, że sposób, w jaki mówimy do innych jest odzwierciedleniem tego jak mówimy do samych siebie. Niech zgadnę, że zdarza ci się, zamiast wesprzeć samą siebie dobrym słowem, to burknąć oceną, np.:
„Ależ jestem niezdara”
No cóż! Wygląda to na mistrzostwo kamuflażu, o co tak naprawdę ci chodzi, że o skrywaniu uczuć nie wspomnę. I jeśli masz tego świadomość i tak wybierasz to nic mi do tego, a jeśli jest to niewspierający nawyk myślowy, to zachęcam cię do przyjrzenia się, co za nim się skrywa. Możesz na to spojrzeć na przykład tak:
„Ależ” – to zakamuflowana informacja o tym, co konkretnie się wydarzyło, a „niezdara” – to skondensowana i utajniona informacja o tym, jak się właśnie czujesz. Powiesz: „No dobrze, być może, ale co z tego?” Ano poćwiczmy, bycie swoją własną przyjaciółką, która mogłaby to samo wyrazić tak:
„Kiedy widzę sól rozsypaną na podłodze w kuchni, to jestem tak zezłoszczona, że aż mam ochotę powiedzieć *****, bo teraz, zamiast obierać marchewkę, będę przez 15 minut zamiatać, a zależy mi na sensownym wydatkowaniu własnej energii, dlatego zrobię to, śpiewając!”…
Uśmiechnęłaś się? To zobaczmy jeszcze jedno wyjaśnienie dla: „Ależ jestem niezdara!” Czy przy założeniu, że jesteś swoją własną przyjaciółką, mogłabyś to samo powiedzieć, na przykład tak:
„Gdy właśnie wypadł mi z ręki mój ulubiony kubek, spadł na podłogę i widzę go rozbitego na trzy części, to jestem jednocześnie zdębiała, zbita z tropu i rozżalona, bo przez ostanie trzy lata, co rano zaparzałam w nim swoją ulubioną herbatę, a ważna dla mnie jest przyjemność i porządek porannych rytuałów, dlatego umawiam się z sobą, że od jutra przez najbliższy miesiąc do śniadania będę sobie włączała muzykę relaksacyjną”?
I jak? Bo wiesz … Mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… Kolejny przykład mam taki:
„Jestem mega precyzyjna!”
Gdyby przecedzić go przez sito wspierające, to być może mógłby brzmieć on tak:
„GDY…
Patrzę na bransoletkę, którą zrobiłam z ponad siedmiuset koralików o średnicy 2 mm każdy i ułożyłam je w taki sposób, że jak dla mnie, przylegają równo jeden do drugiego, tworząc lekko chropowatą powierzchnię, a do tego układają się w żółtozielone, regularne zygzaki,
TO…
Jestem zachwycona i rozpromieniona,
BO…
Cenię sobie strukturę i piękno.
DLATEGO…
Dziękuję sobie, że zanim zabrałam się za łączenie koralików, to najpierw wszystko sobie zaplanowałam.”
Czy teraz na serduchu zrobiło się odrobinę cieplej? Jeśli tak, to życząc wszystkiego kreatywnego, zapraszam cię do dalszej wędrówki po relacji z samą sobą. Czy masz takie chwile, kiedy sobie myślisz albo mówisz:
„Nic mi nie wychodzi!”?
A gdybyś była swoją najlepszą przyjaciółką, to jakbyś to wyraziła? No tak! Potrzebna chwila refleksji. Jeśli chcesz, to przytulam, a jeśli jesteś gotowa, to poćwiczmy obdarowywanie wsparciem samej siebie. Czy tak dla ciebie jest w porządku? Ciekawi mnie, jakie konkretnie swoje działanie masz na myśli, mówiąc: „nic”, bo dzięki takiej wiedzy mogłabyś sobie powiedzieć, na przykład tak:
„GDY…
Trzeci raz dzisiaj szkicuję dłoń i to, jak rysuję nadgarstek, mnie nie zadowala,
TO…
Jestem smutna, strapiona i zaniepokojona,
BO…
Potrzebuję zaufania do siebie, że wytrwam w nauce i w czerwcu podejdę do egzaminu na ASP,
DLATEGO…
Zakładam sobie słoik mocy, to znaczy, że w ciągu najbliższej godziny wybieram i ozdabiam słoik, stawiam go przy sztalugach i każdego dnia do godziny 20.00 przez najbliższe trzy tygodnie, będę do niego wrzucała kartki z opisanymi elementami rysunków, z których jestem zadowolona.”
A teraz czas na rozmowę z samą sobą, czyli ze swoją najlepszą przyjaciółką!
– Nic mi nie wychodzi!
– Nic?
– Nic!
– A dokładnie, to co ci nie wychodzi?
– No… drożdżowy znowu mi usiadł!
– A! Nie wyszło ci ciasto drożdżowe?
– Tak!
– Znowu? Jestem zaskoczona, bo dwa tygodnie temu pomyślałaś sobie: „Chyba wreszcie się odważę i spróbuję upiec drożdżaka!”, to jakoś tak mi się przyszło, że to przecież jest pierwsze podejście.
– No tak!
– Czyli jesteś rozczarowana swoim ciastem drożdżowym, które piekłaś pierwszy raz, bo ważna dla ciebie jest niezawodność?
– Co?
– No, lubisz, gdy rzeczy, za które się zabierasz, wychodzą ci za pierwszym razem?
– … Tak, ale nie zawsze musi to być na 100%
– A na ile?
– No tak, chociaż na 60%
– Aha! Czyli jesteś rozczarowana tym, że ciasto drożdżowe, które piekłaś pierwszy raz, wyszło mniej dobrze, niż tego chciałaś i postanawiasz, że następnym razem, gdy zostaniesz poproszona o upieczenie ciasta na piknik, to zrobisz biszkopt.„?
– … TAK! Skąd wiedziałaś?
– Och to takie między nami kobietami… po prostu znam cię od samych narodzin. Mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… A czy zdarza ci się, burknąć sobie:
„I znowu nic nie zrobiłam!”?
Znam to i ja! Zobaczmy, co tu może się skrywać? Jeśli przyjąć, że uogólnienie „znowu” – to opis wybranego kawałka rzeczywistości, to tak uczciwie sama przed sobą powiedz, jakie zdarzenie, o którym nikt nie może powiedzieć „to nieprawda”, masz na myśli, ile razy to się wydarzyło i w jakim odcinku czasowym? Czy czasami, gdybyś stała się swoją własną przyjaciółką, nie powiedziałabyś raczej tak:
„GDY…
Dochodzi 20.00 i nie zrobiłam jednego z trzech zadań wyznaczonych na dzisiaj,
TO…
Czuję się strapiona i zmobilizowana,
BO…
Zależy mi na planowaniu działań w kontakcie z rzeczywistością i na dotrzymywaniu umów z samą sobą,
DLATEGO…
Planując trzy zadania na jutro, przy każdym z nich dopiszę dodatkowo trzy czynności, jakie wykonam, by je zrealizować.”?
Bo… mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… A może masz tak, że do tej pory nie użyłaś wobec siebie takiego zdania:
„Ja to nie jestem wytrwała!”?
Jeśli tak, to cieszę się ogromnie i gratuluję, a jeśli jest inaczej, to… czy te słowa w ustach twojej najlepszej przyjaciółki nie mogłyby, brzmieć na przykład tak:
„GDY…
Siedzę przed komputerem i mam włączyć START, żeby zacząć pierwszą z trzydziestu lekcji angielskiego, a wiem, że w przeciągu ostatnich dwóch lat zaczynałam sześć razy i kończyłam maksymalnie po siódmej lekcji.
TO…
Jestem zniechęcona, przygnębiona i apatyczna,
BO…
Ważny dla mnie jest rozwój i potrzebuję wsparcia,
DLATEGO…
Zanim włączę lekcję pierwszą, to wybiorę zdjęcie z widokiem na Tatry, potnę na 30 części i po każdej zrealizowanej lekcji, wezmę jedną z nich i przykleję na kartkę tak, żeby po trzydziestej lekcji znów mieć całość.”
… Leci łezka? Przez gardło przeszło wzruszenie i życzliwość dla samej siebie? Och! Jak dobrze być swoją własną przyjaciółką, prawda? A zamiast mówić sobie:
„Ja to mam słomiany zapał!”,
możesz wyrazić się na przykład tak:
GDY…
Myślę o tym, że dzisiaj jest wtorek i wczoraj minął drugi z kolei poniedziałek, w którym nie rozpisałam harmonogramu działań na najbliższy tydzień tak, jak planowałam,
TO…
Jestem napięta, smutna i zaniepokojona,
BO…
Ważna dla mnie jest struktura i ład. Wtedy mam energię, optymizm i działam.
DLATEGO…
W ciągu najbliższej godziny rozpiszę sobie po jednym zadaniu na najbliższe trzy dni, czyli na środę, czwartek i piątek.
A teraz coś, za co niewykluczone, że się na mnie nastroszysz nieźle oburzona. Mam na myśli zdanie: „Udało mi się!”, które pozornie wygląda na całkiem wspierające. Zobaczmy czy nie jest ono wsparciem ulotnym jak błyskotka w dziobie podwórkowej sroki?
– Udało mi się!
– OooO …?!
– Jestem taka szczęśliwa!
– Wow! Jesteś szczęśliwa! Cieszę się, a co się zadziało?
– Ach! No wiesz, zdałam ten ********* egzamin na prawo jazdy!
– Rozpiera cię duma i radość, bo zdałaś jazdę na mieście za pierwszym razem?
– Tak!
– I to się tak samo udało?
– Nie! No przecież wiesz, że i napłakałam się i zgrzytanie zębami było, no i mega stres…
– Ano właśnie tak mi się wydaje, że to się tak samosię, nie udało… się!
– Och! Dziękuję. Zgadzam się! W sumie to od razu mogłam powiedzieć sobie tak:
„GDY…
Właśnie usłyszałam od egzaminatora prawa jazdy: „Gratuluję! Egzamin przeszła pani pozytywnie!”
TO…
Jestem przeszczęśliwa, rozpiera mnie duma i radość,
BO…
Ważne dla mnie jest uznanie,
DLATEGO…
Dziękuję sobie, za to, że na jazdy stawiałam się nawet wtedy, gdy miałam myśli „to nie dla mnie”, albo że „rezygnuję”. Doceniam i świętuję swój wysiłek i zaangażowanie, bo dzięki temu zrobiłam to!”
– Ano właśnie! Nie ma za co 🙂
Puk – puk! A coż to przykicało do naszej dyskusji i kołacze do twego serca? Ach, to następna myśl do transformacji.
„Nie poradzę sobie!”
– Nie poradzę sobie!
– Ojej, a konkretnie co masz na myśli, mówiąc: „Nie poradzę sobie!”?
– No to, że nie jestem wygadana…
– Chciałabyś mieć więcej swobody mówienia, niż teraz myślisz, że masz?
– No tak!
– Czy gdybyś była swoją własną przyjaciółką, to mogłabyś wyrazić to na przykład tak:
„GDY…
Siedzę nad pustą kartką papieru, chcąc napisać konspekt do mojej drugiej audycji i nie wiem, od czego zacząć,
TO…
Wkurzam się, bo myślę sobie, że inni robią to z łatwością, a ja nie jestem taka zdolna jak inni i chce mi się płakać,
BO…
Potrzebuję lekkości i kreatywności w tworzeniu nowych materiałów,
DLATEGO…
Umawiam się z sobą, że przez najbliższy miesiąc od każdego poniedziałku do piątku, będę grać na gitarze od 8.00 do 8.30.”
Czy teraz masz się ciut lepiej? Czasem to taaakie wymagające, być swoją własną przyjaciółką, prawda? A ile razy w ciągu ostatniego miesiąca mruknęłaś do siebie:
„Ja to zawsze coś rozleję!”?
Powiem ci coś, tylko się ze mnie nie śmiej! Umowa? Jak już „wreszcie” coś rozlałam, zawstydziłam się i mniej lub bardziej zgrabnie posprzątałam, to potem było fajniej. Mogłam wreszcie odetchnąć i bawić się dalej. Znasz to? No dobrze, tylko co zrobić, gdy nastoletni wiek minął, a ty dalej tak o sobie myślisz? Możesz w ramach bywania swoją najlepszą przyjaciółką powiedzieć to na przykład tak:
„GDY…
Właśnie trąciłam łokciem dzbanek z sokiem i sok rozlał się na obrus,
TO…
Jestem cała zdębiała i przejęta,
BO…
Ważna dla mnie jest harmonia i piękno,
DLATEGO…
Wymienię brudny obrus na czysty najszybciej jak to możliwe {i już!}” Albo inaczej, wiesz przecież, że za każdym razem to jest twój wybór.
Możesz zdecydować, jaką chcesz dla siebie być, a potem zdanie zmienić, jednak jeśli tej decyzji nie podejmiesz, to nie możesz!
Z tego wszystkiego to teraz nawet mogłybyśmy się zwyczajnie posprzeczać, tylko po co? Różnica zdań potrafi dać nieźle w kość i uparcie utrudniać osiąganie stanu porozumienia, zrozumienia, ukojenia, życzliwości, wyciszenia, wzruszenia czy zaciekawienia.
Mówić a mówić, można różnie i to robi tę subtelną, choć kolosalną różnicę… Bądź swoją najlepszą przyjaciółką i doceniaj samą siebie, kiedy tylko dasz radę. Doceniaj siebie, na przykład tak:
„GDY…
Stoję przed kamerą i nagrywam ostatni z dwunastu odcinków z całej serii wideo postów,
TO…
Jestem trochę zmęczona, szczęśliwa, poruszona i wewnętrznie radosna,
BO…
Ważny dla mnie jest rozwój, odwaga i moc,
DLATEGO…
Doceniam swoją determinację, bo to dzięki niej wyciągałam kamerę, ustawiałam flipcharta i nagrywałam. To dzięki niej zrobiłam to! Chcę tę chwilę świętować, dlatego jak tylko skończę nagranie, to pojadę na przejażdżkę rowerową.”
Jeśli dotrwałaś do tego momentu, to przyjmij, proszę wyrazy ogromnego uznania. Dziękuję i doceniam to, że poświęciłaś sobie tę chwilę, być może pierwszy raz od dłuższego już czasu.
Najważniejsze to zrobić pierwszy krok i oddychać, by żyć, zamiast łapać powietrze, by przetrwać kolejny dzień.
Agnieszka Kaźmierczak – Twoja przewodniczka po relacji z samą sobą.
Dla mnie budowanie relacji z samą sobą czy z innymi jest jak wędrówka szlakiem górskim, który czasem koi, a czasem nie rozpieszcza. Nawet jeśli go znam, to za każdym razem widzę i przeżywam inaczej. Wciąż dostarcza mi nowych wyzwań i satysfakcji. Czasem daje lekcję burzy, wichury, a zdarza się, że i kontuzję, ale to znamy chyba wszyscy.
Wiem, że przy odrobinie dobrej woli poszukanie porozumienia, nawet jeśli bywa trudne albo boli, to jest możliwe i to w taki sposób, że strony zachowują swoją pełnię i wolność. Dla mnie to jest niezwykłe i chciałabym, żeby świat tak właśnie funkcjonował. Wizjonerskie?
Trochę tak, ale, jak każdy zacznie od siebie, to efektem motyla tak się właśnie stanie. Kiedyś!
Jeśli chcesz wejść na tę ścieżkę ze mną, to zapraszam Cię do społeczności kobiet wrażliwych, dla których oczywiste jest, że kontakt budują słowa mniej niż intencje.
Aby to zrobić i odebrać swoje materiały, kliknij
>> TUTAJ <<
P.S.
Pomyśl o jednej bliskiej Ci osobie, której ten materiał mógłby się spodobać. Jeśli uważasz, że może Jej pomóc, to KONIECZNIE >> prześlij link: https://uslyszecbyzrozumiec.pl/co-mowic-by-dac-sobie-wsparcie/
Dziękuję.
P.S.2
Tutaj znajdziesz materiał video. Aby przejść na platformę społecznościową Facebook >> KLIKNIJ!