Kawa po Batumsku
Lubię czosnek… ale, żeby z kawą? I, że też akurat nie mam go pod ręką.
Bo od razu, gdy czytam taką propozycję na profilu Roberta Delipacy na LinkedIn, to
chcę ją sobie sporządzić…
I tak, aż do 1 kwietnia 2023 roku, kiedy na pobliskim targu kupuję, ufam najzdrowszą ze zdrowych małych białych i ostrych główek.
I już wiem, że dziś jest ten dzień.
Szukam przepisu w necie.
I czytam, żeby wziąć dwie małe czubate łyżeczki ziaren kawy.
Hmm, a to nie za mało? Pytam samą siebie. I do garnka wrzucam dwie płaskie duże łyżki. I widzę, jak…
małe kulki rozproszone na dnie garnka szukają się jak dzieci w zabawie w berka. Widać tak ma być. Bo…
beztroska energia to wyzwolona moc.
I taką kawę, to ja chcę. Obieram czosnek. I czytam, że dwa ząbki wystarczą.
No dobrze. Tylko, czy to nie za dużo do takiej ilości kawy? Widać tak ma być.
A te ząbki, to pokroić, czy nie? Hmm… wrzucam w całości. I… teraz, co po chwila wszystko
zamieszuję drewnianą łyżką.
Trzynaście minut później… Ojej! Ale dziwny dla mnie zapach rozchodzi się po kuchni.
Coś mi on przypomina z dzieciństwa. Tylko, co? Po chwili mija. Czyli, jakiś
proces przechodzi, albo ja się przyzwyczajam.
Wszystko idzie zgodnie z planem. Tylko nie wiem, jak rozpoznać czosnkowy nalot na ziarnach kawy?
No, to niech się popraży jeszcze trochę. O kurczę! Zamieszuję ponownie całość nurkując w ciepłą zasmażkę i… Ależ
ładnie to pachnie.
Czosnek uwalnia swój aromat otulając nim rytualną towarzyszkę mojej przyjemności.
Na co, rozanielona, po kilku minutach dalszego mieszania rozgniatam go całkowicie… a potem wszystko wyłączam.
Niech się studzi.
A ja na tę kawę mam jeszcze większego smaka. 🙂 W końcu gotowe.
Teraz mielenie wszystkiego w młynku, co to moje dzieciństwo pamięta. 🙂 Brrrmmrrrzmmmrzrzrmmmm…
I wstrząsnąć. I jeszcze raz brrrrszchhmmmbrzrzrzrmhmmm…
Mhm ależ pachnieee….
Czas na rondelek.
A nie, zaraz… W przepisie podana jest „dżezwa”. Tylko, co to? Wujek google? A, o.k.
W takim razie mój tradycyjny garnuszek jest w porządku. Zatem, biegnę wstawiać wodę.
I wiem, że w dalszym parzeniu kawy po batumsku najtrudniej teraz będzie mi jej „nie mieszać”.
Bardzo się staram.
Co prawda piana pojawia się tylko raz. Za to bez mojej w nią ingerencji. Ufff… teraz ulubiony kubek i…
pychozaaaaa…..
co za mieszanka smaku. 🍵 Połączenie mocy ziemi z energią rośliny pnącej się do słońca.
Aga
P.S. A do kawy w sam raz…