Dziecięca wyobraźnia a postawa życiowa.
Jeśli wolisz słuchać, niż czytać, to kliknij poniżej. Czas trwania nagrania 5:16
Dzisiaj życiowo dojrzała sięgam po nowe wyzwania, nowe środowisko, nowe umiejętności, wszystko nieznane, poza…
Znajomością siebie i tego, co wiem, że umiem na pewno! Tak jak wtedy...
Schyłek poprzedniego stulecia, moje, kolejne nastoletnie lato, skwar na niebie i dzień, w którym jedno wiem na pewno. Wiem, że umiem…
Pływać. W wodzie jestem jak ryba. W końcu dzieciństwo spędzam spacerek drogi od jeziora, to nie mogło być inaczej. Chociaż pamiętam czasy, gdy bardziej tego chcę, niż mi wychodzi, kiedy leżąc swobodnie w otulającej toni, stawiam naprzemiennie dłonie na dnie jeziora, tak jak stopy podczas spaceru i wołam:
„Mamo, zobacz!”
Jakże cudna jest ta dziecięca wyobraźnia i ufność w swoją sprawczość i moc. Bez wątpienia, to ona ze dwa albo trzy lata później doprowadza mnie do pierwszego oddalenia od brzegu już tam, gdzie pod stopami gruntu nie ma. Mijają kolejne lata i już jako nastolatka, tamtego dnia w swojej ufności, nie wiem, skąd…
Wpadam na pomysł, żeby popłynąć na drugi brzeg jeziora. Oceniam swój cel, czyli drewniany mostek, który z naprzeciwka milcząco zachęca, obiecując: "Odpoczniesz sobie u mnie, a potem wrócisz" i trochę się waham, jednak…
Trudno odmówić, tym bardziej że na dzikiej plaży jestem tylko ja i on, mój cel. W tym wszystkim w swojej młodzieńczości jednego nie biorę pod uwagę. Nie wiem, bo i skąd, że woda daje złudne wrażenie odległości. Nie mam pojęcia, że to działa aż tak! W moich oczach...
Bliskość i dystans załamuje się w spokojnej tafli wody, dlatego…
Postanawiam, że…
Płynę! Jestem pewna, że za chwilę wrócę i spokojnie swoje, domowe obowiązki dopełnię zgodnie z ustaleniem. W międzyczasie radośnie układam ręcznik na piasku, niech tu na mnie czeka, po czym…
Biorę rozbieg, chlapię obficie wodą na wszystkie strony, nurkuję i po chwili odmachując mokre, długie włosy, płynę. Macham rękami i nogami w rytm zwinnej żabki. Równo i spokojnie. Wszystko jest dobrze, tyle że…
Mostek z naprzeciwka jakoś się nie przybliża. O.K. Biorę plan awaryjny, przewracam się na plecy, odpoczywam, delektuję ciszą, słońcem i tak płynę jeszcze kawałek, po czym...
Lekko zregenerowana odwracam się na brzuch i wpatrzona w punkt docelowy trochę wolniej, jednak konsekwentnie…
Płynę. Stopniowo przychodzi lekki spadek sił, bo okazuje się, że mostek jest dalej, niż mi się wydawało chwilę temu. Jestem zaskoczona, zdezorientowana i wiem, że…
Mogłabym zawrócić, tylko że mostek nieoczekiwanie, właśnie wydaje się przybliżać, dlatego mówię sobie: Dam radę! Biorę wdech, zanurzam się, po chwili wynurzenie i wydech z bąblującą wodą i tak, aż w końcu…
Z ulgą dotykam desek mostka palcami dłoni i wychodzę z wody. Cel osiągnięty! Jestem uradowana, usatysfakcjonowana, zadowolona. Kto wie, może nawet dumna? W sumie to wracać mogłabym już łódką, tyle że jej tutaj nie ma…
Na mostku zostaję krótko, bo wiem, że czeka mnie droga powrotna, a sił mam już mniej, dlatego pomimo ogromnej chęci beztroskiego wygrzewania się na słońcu, opuszczam ciało do wody i…
Wracam. Macham rękami i nogami wolno, za to równo i konsekwentnie. Wtedy jeszcze nie wiem tego, że…
Ten moment z leśnej skarpy widzi mój tata.
Wyobrażam sobie, co czuje i jak bardzo zaciska kciuki, bym wytrwała, bym płynęła i że dam radę! Tymczasem moje mięśnie wiotczeją. Wysiłek, jaki im zgotowałam, wyciska z nich resztki energii, a do brzegu jeszcze daleko. Czy żałuję? Nie! Jednak...
Coś się zmienia. Coraz częściej robię zmianę stylu. Przewracam się na plecy, a po chwili z powrotem na brzuch. Łzy napływają mi do oczu, a gardło nabiera świadomości, w jakim jestem położeniu. W tym wszystkim trzyma mnie jedno...
Oddech! Równy i spokojny. To dzięki niemu życiodajny tlen owija mi głowę spokojem, a mięśnie napełnia świeżą mocą. Powtarzam sobie "Jeszcze kawałek, jeszcze trochę. Dam radę!" I tak aż... do złapania upragnionego gruntu czubkami palców stóp. Robię jeszcze dwa machnięcia rękami i po chwili stawiam pełne stopy na dnie szerokiego jeziora. Idę. Woda obniża się, myślę o tym, że za chwilę owinę się ręcznikiem i czuję jak w rytm kolejnych kroków, radość i ulga zalewa mi płuca, żołądek i oczy. To było trudne!
Dzisiaj, gdy na czymś mi zależy, to wierzę, że pomimo słabszych chwil, zrobię to najlepiej, jak umiem. Gdy już jestem w nurcie swojego zadania, to pamiętam, jak ważne jest, by nieustannie powtarzać sobie:
Płyń! Oddychaj równo i kawałek po kawałku, wytrwale płyń!
Agnieszka