Czego potrzebuję, gdy mówię „Chcę”?
Czy w ciągu dnia albo tygodnia zdarza się, że nie wiesz, co czujesz? Może mówisz sobie wtedy, że stąpasz po cienkim lodzie emocji i że wystarczy jedna iskra, a rozsypiesz się w drobny mak, albo że ugrzęzłaś w bagnie przekonania, że coś powinnaś, choć wcale tego nie chcesz?
Jeśli szukasz kontaktu z samą sobą tak, by w relacjach z innymi być swobodnie prawdziwą a w życiu szczęśliwą, to zapewne nie raz stawiałaś sobie pytanie:
Czego potrzebuję, gdy mówię „Chcę?”
Na czym mi tak naprawdę zależy? Albo…
O co mi tak naprawdę chodzi?
Nietuzinkową odpowiedź, a może podpowiedź daje twórca Komunikacji Serca Marshall Rosenberg – amerykański psycholog, międzynarodowy negocjator i działacz na rzecz pokoju. Wiele lat poświęcił na stworzenie formuły dobrej międzyludzkiej komunikacji. Oparł ją o dwa filary pełne wzajemnego uszanowania. Pierwszym z nich jest wyrażanie samego siebie w sposób autentyczny, a drugim bycie odbiorcą szczerego wyrażania siebie naszego rozmówcy. Niby nic skomplikowanego, a jednak…
Każdy z filarów ma w sobie cztery elementy, najczęściej nazywane krokami i są nimi:
- obserwacja,
- uczucia,
- potrzeby i
- prośby.
Każdy z nich jest równie istotny i razem tworzą system naczyń połączonych. Nauka mówienia i słuchania według tych reguł jest jak nauka języka obcego i na początku, każdego etapu uczymy się oddzielnie. Ja na dzisiaj wybrałam potrzeby, dlatego teraz powiem Ci o nich więcej.
Przyznasz, że na co dzień naturalnie mówimy i słyszymy, potrzebuję samochodu, nowego telefonu, sukienki, muszę wyjść na imprezę. Muszę wypić kawę. Chcę nowy rower. Chcę rolki, wycieczkę.
Chcę, chcę i chcę!
Chcę coś, czegoś ze świata materialnego albo jakiegoś działania. I żeby było jasne, wszystko z tym jest w porządku. Jak najbardziej. To, co jest istotne, a dla mnie było odkrywcze na miarę Kolumbowej Ameryki to to, że właśnie te rzeczy materialne to jest nic innego jak różne sposoby zadbania o coś głębszego. O coś, co jest życiowo istotne przez dłuższy czas i nie jest ani tą konkretną rzeczą ani działaniem.
Marshall mówi, że potrzeby są wyrazem naszej energii życiowej. Motywują nas do działania albo do niedziałania, są tym, czym dla rzeki jej nurt. Nie da się ich dotknąć, wziąć do ręki ani nic z nimi zrobić. Przykładowe potrzeby, to:
autonomia, świętowanie, autentyczność, twórczość, sens, poczucie osobistej wartości, akceptacja, uznanie, bliskość, wspólnota, bycie braną pod uwagę, przyczynianie się do dobra innych, bezpieczeństwo, wyrażanie własnej seksualności, dotyk, woda, empatia, uczciwość, miłość, otucha, wsparcie, szacunek, zaufanie, zrozumienie, zabawa, piękno, harmonia, natchnienie, porządek, ład, pokój, powietrze, pożywienie, ruch, ochrona, odpoczynek.
Prawda, że w takim zestawieniu łatwo zobaczyć, że kimkolwiek jesteśmy w jakimkolwiek zakątku na Ziemi, to potrzebujemy tego samego. I to bez względu na płeć, wiek, status, miejsce zamieszkania czy to, czym się każdego dnia zajmujemy, choć oczywiście rozwojowo na poszczególnych etapach życia, co innego jest dla nas priorytetem.
Potrzeb jest nie więcej niż sto, a sposobów dbania o nie tyle ilu ludzi. To, co nas różni to właśnie materia, czy też działanie, jakie wybieramy, by o nie zadbać. Inaczej o potrzebę ruchu zadbamy w trosce o niemowlę, inaczej o nastolatka, inaczej o sportowca w sile wieku, a inaczej o osobę na oddziale rehabilitacyjnym.
Podam Ci kolejny przykład.
To dzieje się wiosną 2020 roku. Jestem w domu przed komputerem jak większość osób w czasie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa Covid-19. Jestem utęskniona za swobodą życia, normalnymi kontaktami twarzą w twarz i w ogóle za tym, do czego jestem przyzwyczajona.
Siedzę przy tym komputerze już kolejny dzień i nagle pojawia się myśl o byciu nad morzem. No…! O takiej chwili oddechu, swobody, a może właśnie takiej zwykłej normalności. W głowie robię szybki przegląd swojej aktualnej sytuacji no i niestety, wyjazd w tym momencie jest bez szans. Wzdycham z nostalgią.
Zamykam oczy i po prostu widzę, jak spaceruję brzegiem morza. Pod stopami czuję miękkość piasku, na policzkach smaganie późno popołudniowych promieni Słońca, a we włosach szum słonego wiatru. Robi mi się przyjemnie, a jednocześnie czuję, jak staję się coraz bardziej rozżalona, bo nawet nie wiem, czy pojadę tam na jesieni, ale teraz, na pewno nie!
Oddycham głębiej i zadaję sobie pytanie. Tak bardzo chcę być teraz nad morzem. Dlaczego? Wiem, czego chcę, ale tak naprawdę czego w tym potrzebuję? Przez kilka minut sobie z tym jestem. Sprawdzam. I po chwili już wiem!
Tak naprawdę, w głębi serducha potrzebuję przestrzeni, powietrza i kontaktu z naturą. Pozostając w dialogu wewnętrznym, pytam samą siebie:
– A najbardziej? I po chwili odpowiadam:
– Przestrzeni i powietrza.
– Ale, pyta mnie głos serca, gdybyś miała wybrać jedną rzecz to, co by to było?
Dumam, chwilę szukam – O co mi tak naprawdę chodzi?
– … Mam! Najbardziej chcę powietrza z bezkresnej przestrzeni!
– Zgrabnie ujęte, podsumowuje moje serce, ale to dalej nie jest odpowiedź na moje pytanie. Gdybyś mogła mieć na zawołanie jedną rzecz to, co by to było?
Niespecjalnie mi się podoba, że mam dalej cedzić. Ale co? Lepiej mieć jedno a dobrze niż nic!
– No to… najbardziej teraz zależy mi… Potrzebuję absolutnie…
P R Z E S T R Z E N I !
Dalej już wszystko toczy się jak w dobrym scenariuszu. Kończę swoje projektowe zadanie. Biorę łyk wody, klucz od…
roweru i po chwili radośnie, między polami dumnie wschodzącej kukurydzy, odnajduję ją w wymiarze, dobrze mnie kojącym. Czy to oznacza, że nie chcę już jechać nad morze?
Nie!
To oznacza, że mój preferowany sposób zadbania o potrzebę przestrzeni, czyli taki, który teraz byłby dla mnie najbardziej efektywny, nie jest dostępny. Ale wciąż mogę zadbać o siebie, o to, by być zharmonizowaną, spokojną i móc dalej zajmować się tym, co jest pilne.
Wtedy mnie akurat wystarczył rower, ale równie dobrze w innym momencie, mógłby nie być najlepszą strategią, nazwijmy ją zastępczą. Równie dobrze mogłabym zdecydować się na wieczorną gorącą czekoladę na balkonie przy zachodzie słońca albo na pobieganie w parku, albo na relaks na hamaku z szumem fal morskich w słuchawkach telefonu. Albo jeszcze coś innego. To jest kwestia wyboru.
Kiedy wiem, o jaką potrzebę mi chodzi, to łatwiej jest poszukać coś innego, wspierającego może w sposób nie taki jaki lubię najbardziej, ale tu i teraz dostępny. Można na to spojrzeć tak, jakby potrzeba była głodnym pisklakiem, który choć zwyczajowo zjada osiem okruszków naraz, to gdy dostanie pierwsze trzy, to już ma się trochę lepiej i łatwiej jest mu czekać na kolejnych pięć.
Zwyczajnie nie zawsze, wszystko jest możliwe…
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że w tym miejscu zatrzymam się jeszcze przy temacie przejażdżki rowerowej. Bo przecież to nie jest tak, że potrzebuję odwagi i myślę sobie, by wyjechać w Alpy, a gdy nie mogę, to biorę rower na godzinę i już. No aż tak to, to nie działa! Ale świadomość tego, dla jakiej potrzeby czegoś chcę też, wtedy gdy to coś jest nieosiągalne, uwalnia napięcie i pozwala zachować stan wewnętrznej równowagi i otwartość. Zdarza się, że rezygnacja z czegoś wywołuje łzy smutku, żalu albo rozczarowania. To naturalne i to co możemy wtedy dla siebie zrobić to zadbać o wsparcie i te uczucia przyjąć, zaakceptować, przeżyć.
Teraz zapraszam Cię do wykonania ćwiczenia.
Powiedz sobie albo pomyśl, jaki jest Twój ulubiony sposób odpoczywania, taki, po którym jesteś pełna energii jak gazela na bezkresnej sawannie. Masz?
Pomyśl o tym sposobie w najdrobniejszych szczegółach. Zrób to tak dokładnie, jakbyś składała zamówienie wróżce, by od razu mogła ci to zorganizować. Pamiętaj! Twój cel to stan absolutnego odpoczynku, w sposób dla Ciebie absolutnie upragniony. Nie rób sobie żadnych ograniczeń! Po prostu bądź ze sobą szczera i z głębi serca podyktuj jej to.
Ale…
No niestety, wydarza się coś i okazuje się, że wróżka z niewiadomych powodów nie może teraz tego spełnić. Przykro mi. Dobra wiadomość jest taka, że wróżka jest bardzo zaangażowana i wciąż chce wykonać swoje zadanie dlatego pyta Cię o opcję lekko zastępczą, tak zwany plan „b”. Pomyśl, jak mógłby wyglądać Twój odpoczynek w tej wersji i opisz go.
I gdy wszystko jest już prawie gotowe, gdy już masz to mieć… no niestety…
Co za pechowy czas! To też nie może być zrealizowane. Na szczęście wróżka nie odstępuje, jest przy TOBIE i wciąż bardzo chce, byś do jasnej ciasnej, w końcu jakoś wypoczęła! Powiedz jej, co ma w tych nowych okolicznościach zrobić. Daję Ci na to chwilę.
Już? Jeśli tak, to pięknie!
A tu znowu krach!
Sytuacja jest po prostu krytyczna. Tym razem wróżka musi na chwilę opuścić Cię przed tym, zanim zadanie zostało wykonane. Co zrobisz teraz, by jednak jakoś odpocząć? Musisz to zrobić dla dobra swojego i innych. Poszukaj, co w tej sytuacji wciąż zależy od Ciebie i co postanawiasz?
A teraz możliwe, że już naprawdę Cię zdenerwuję. Wybacz, ale…
Wyobraź sobie, że coś przerywa Ci ten właśnie błogo zapowiadający się relaks i co więcej, ten sposób nie będzie dostępny przez najbliższe trzy dni. Jak teraz zadbasz o swój odpoczynek? Ufam, że masz swój plan awaryjny. Cokolwiek! Oufff…
Ćwiczenie ćwiczeniem, ale czy zobaczyłaś w nim, że jest tak, że gdy pragniesz odpocząć, to możesz to zrobić na kilka różnych sposobów i w sytuacji, gdy ten najbardziej upragniony nie jest dostępny, to wciąż masz inne opcje? To jest Twój klucz do wewnętrznego spokoju i wolności.
A teraz kolejna sytuacja. Pomyśl sobie, że słyszysz jedno z takich zdań albo coś podobnego:
„Paple byle co.”
„Furiatka!”
„Co się wściekasz?”
Czyli wyobrażam sobie, że tuż przed tym z Twoich ust w kierunku rozmówcy poszła wiązanka słów na wysokim C. I nie mam żadnych wątpliwości, mam nadzieję, że TY też nie, że takim działaniem zadbałaś o ważną dla siebie potrzebę. Pytanie – o jaką? Odpowiedz zgodnie ze swoją intuicją albo korzystając z listy potrzeb [klik] >> TUTAJ! <<
Powtórzę pytanie: Jaka potrzeba stoi za swobodnym potokiem słów na tak zwanym wysokim „C”? Po co to robisz?
Dla mnie to wygląda na dobrze zaopiekowaną potrzebę autentyczności, swobodnej ekspresji siebie i ochrony. Przypuszczam, że jednak jeszcze bardziej w tym momencie potrzebowałaś w jakiejś sprawie jasności, sensu, wsparcia, bycia usłyszaną, albo może dotrzymania jakiegoś ustalenia. Wybrałaś strategię wysokiego „C” i o.k. Masz do tego prawo, klops jest w tym, że jest spora szansa, że akurat ta strategia nie zbliży Cię do celu i realnego zadbania o to, co jest rzeczywiście w tej sprawie dla Ciebie ważne.
Rozwiązaniem może być poszukanie takiej strategii, która zadba o wszystkie te potrzeby naraz. Tak! To jest możliwe, a im więcej wprawy, tym jest łatwiej. Przypominam, że nauka języka serca jest jak nauka języka obcego. A zobaczenie tego, że „O kurczę! Coś mnie wkurza, ale chcę już teraz jakoś inaczej to wyrazić”, jest kamieniem milowym tak, jak w języku obcym, gdy umiesz już powiedzieć przysłowiowe „Kali chcieć jeść.” I potem nauka idzie już łatwiej.
Dam Ci jeszcze inny przykład.
Wyobraź sobie, że masz takie popołudnie, kolejne w tym tygodniu w rozciągniętych dresach, nie uczesana, z kubkiem zimnej kawy w ręce i sama nie wiesz, od czego zacząć albo, w co ręce włożyć. Roboty ani na jotę nie ubywa, wręcz przeciwnie piętrzy się przed Tobą dumnie jak wieża Eiffela, nie mówiąc o praniu, które jak czuły kot zawsze w wymiarze niejednej stery na Ciebie czeka.
Jedyne na co masz ochotę, to ponarzekać na przytłoczenie, brak czasu i w ogóle na bezsens tego wszystkiego. Jakie potrzeby mogą stać za takim stanem rzeczy?
Co Ci przychodzi do głowy jako pierwsze, gdy słyszysz pytanie:
Dla jakich ważnych powodów narzekasz?
Odpowiedz sobie na to pytanie zgodnie ze swoją intuicją i najlepiej, zrób to teraz! Zgaduję, że to może być potrzeba ochrony, spokoju, harmonii, mocy, kontaktu z sobą, może zaufania do siebie albo jeszcze inna. Każdy może w strategii narzekania mieć inną, pilną potrzebę do zaopiekowania.
Gdyby chcieć wyjść z tego stanu to pytanie, jakie można wtedy sobie zadać, brzmi:
Na czym zależy mi teraz najbardziej, albo za czym teraz tęsknię?
I odpowiedzi trzeba szukać oczywiście w potrzebach, a potem jak najszybciej przejść do działania innego niż narzekanie. Czyli trzeba poszukać nowej strategii na zadbanie o tę właśnie odkrytą potrzebę. I ważne, byś w tym niezwyczajnym dla siebie działaniu dla samej siebie była wyrozumiała i życzliwa co najmniej tak, jak dziecko dla pluszowego pieska, którego uczy chodzić.
I ostatni przykład. Pomyśl, że jest wieczór, leżysz na kanapie, masz zamknięte oczy i marzysz o leniwym poranku takim, gdy budzi Cię subtelny trel ptaków. Gdzie nie gonią Cię terminy, gdzie śniadanie wjeżdża podane na tacy, a obowiązki domowe znikają magicznie zrobione na wysoki połysk. Jaka potrzeba może stać za takim marzeniem? Ale uwaga, marzenie traktuję tutaj jako czynność, czyli strategię, sposób zadbania o jakąś potrzebę. Nie chodzi mi o treść marzenia tylko o sam fakt myślowego zatapiania się w czynność, jaką jest myślenie o czymś. Marzenie może być Twoją strategią preferowaną dla zadbania o jaką potrzebę?
Mnie przychodzi do głowy, że to może być potrzeba odpoczynku, lekkości, wsparcia, inspiracji, optymizmu. To są moje przykłady, mogą do Ciebie pasować, ale mogą też nie pasować. Prawdę znasz tylko Ty. I gdy już wiesz, jaka potrzeba stoi za czynnością marzenia, możesz uruchomić swoją kreatywność i zadbać o nią w jeszcze inny sposób. Dzięki temu zyskasz nowe pokłady chęci do działania. Prawdopodobnie nie od razu, ale małymi krokami. wytrwale. To przyjdzie.
Język potrzeb w rozumieniu komunikacji serca opiera się na 5 zasadach, o niektórych już wspomniałam, ale zbiorę je tutaj razem:
Pierwsza zasada to ta, że…
cokolwiek robimy albo nie robimy to po to, by zadbać o jakąś ważną dla nas potrzebę życiową. To potrzeby motywują nas do tego, by coś w życiu robić albo żeby czegoś nie robić, by z przysłowiowej kanapy wstać albo na niej zostać I To dzieje się też wtedy, gdy się nad tym wcale nie zastanawiamy.
Druga zasada mówi o tym, że…
wszyscy na Ziemi mamy takie same potrzeby, bez względu na płeć, wiek, status, miejsce zamieszkania czy też to, czym się akurat zajmujemy. TEGO SAMEGO potrzebuje prezes wysokiego szczebla w Nowym Yorku, co noworodek w Republice Południowej Afryki. No zobacz, wszyscy potrzebujemy bezpieczeństwa, bycia ważnym, bliskości, zrozumienia, odpoczynku, harmonii i wiele innych.
Trzecia zasada brzmi:
Każdy z nas ma swoje ulubione, oryginalne sposoby dbania o potrzeby. Te sposoby zmieniają się nam, zgodnie z naszym rozwojem. To jest naturalne. Zobacz to na przykładzie potrzeby piękna.
Dziecko swoją pierwszą kreskę uznaje za bezwzględny ósmy cud świata, co zresztą jest prawdą. Później, za kilka lat, gdy odwiedzi galerię za ten cud uzna światowej sławy obraz albo jako uczestnik koncertu jakiś utwór muzyczny. Ale może być też tak, że na drodze życiowej w zachwyt do bezdechu doprowadzi go widok górskiego pasma, nowe sportowe auto albo tort u babci? A jeszcze później ósmym cudem świata będzie kreska postawiona miękką kredką przez jego wnuka na świeżo malowanej ścianie w salonie. Łatwo zobaczyć, że ulubione strategie mogą, choć nie muszą, zmieniać się też w zależności od naszego statusu czy miejsca zamieszkania.
Zasada czwarta mówi o tym, że…
działamy dla swoich potrzeb, a nie przeciwko komuś. Gdy mamy świadomość potrzeb to dajemy sobie szansę na dobre zadbanie o siebie i na uwzględnienie w tym takich samych praw do dbania o swoje potrzeby kogoś innego. Warto pamiętać, że dla swoich potrzeb działamy też wtedy, gdy mówimy „nie”.
I zasada piąta jest taka, że…
cokolwiek robimy, robimy najlepiej, jak na dany moment potrafimy. Co nie zmienia faktu, że czasem fala emocji nas poniesie i jedyne, o czym marzymy po tym, co pod jej wpływem właśnie zrobiłyśmy, to cofnąć czas. Wtedy warto skorzystać z serwisu naprawczego, czyli sprawdzić co nami kieruje teraz, co możemy w tej sprawie zrobić teraz i jakie są możliwe działania takie, które zadbają o wszystkie ważne potrzeby w tym momencie. Przeszłości nie cofniesz, a nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Ważne, by zadbać wtedy o dużą porcję życzliwości, łagodności, empatii i po prostu próbować jeszcze raz.
Zastanawiam się, jak Ci się to czyta, bo wiem, że to o czym teraz mówię niby jest proste, ale w życiu bywa bardzo niełatwe! Gdyby było inaczej, nie spotkałybyśmy się dzisiaj tutaj.
Mam dla ciebie jeszcze 3 wskazówki, które zastosowane w życiu zrobią dużą różnicę.
Po pierwsze najpierw dbaj o swoje potrzeby. To jest tak jak na pokładzie samolotu, kiedy w razie konieczności maskę tlenową zakładasz najpierw sobie! To nie jest egoizm. To obietnica, że jesteś i będziesz, by pomóc, wesprzeć, by być razem. Żeby móc komuś dać uwagę i zrozumienie, najpierw sama musisz to w sobie mieć. Tu dobrze pasuje mi powiedzenie, choć może zabrzmieć jak kubeł zimnej wody, ale pasuje jak ulał, że z pustego i Salomon nie naleje. No nie naleje.
Po drugie poszukaj kogoś, z kim możesz uczyć się języka potrzeb. To wspaniała podróż jak wędrówka szlakiem górskim. I przyznasz, że bezpieczniej jest iść tam z kimś. Czeka Cię droga poszukiwań, wzlotów i upadków, prób, wyzwań i zachwytów. Jest Cudowna. I Bardzo przyda Ci się w niej pomocne ramię ktoś, kto poda rękę, kawę, chusteczkę, albo kawałek czekolady i komu odwdzięczysz się tym samym.
Idealnie byłoby, gdybyś mogła uczestniczyć w grupowych spotkaniach na żywo. Jeśli tylko możesz to z całego serca Cię zachęcam. Jeśli nie jest to możliwe to skorzystaj z sesji online. Z tego co obserwuję to naprawdę dostępnych jest dużo różnych inicjatyw. Poszukaj takiej, w której poczujesz się jak na wieczorze z przyjaciółkami.
Po trzecie jedna trudność naraz, czyli idź małymi krokami. Ucz się na sytuacjach, które nie są skrajnie trudne albo na takich, które wywołują mniejsze nasilenie emocji. Oswajaj się z nowymi umiejętnościami, jakbyś wchodziła do jeziora. Powoli, małymi krokami wytrwale.
Dziękuję Ci za zaufanie i wspólnie spędzony czas, a na dowód tego, że z potrzebami mamy naprawdę różnie pozwól, że opowiem Ci zasłyszaną gdzieś, kiedyś historię. Ale…
Ostrzegam, mnie rozczula.
Dzień jak dzień. Dochodzi południe. Słońce przeciąga się na niebie gotowe do ogrzewania pracusiów w przydomowych ogródkach. Słychać płacz dziecka. Po chwili już wiadomo kto…
Do taty przybiega zapłakana czterolatka. No zrozpaczona do szpiku kości. Ten na różne sposoby próbuje, dowiedzieć się, co się stało. W końcu słyszy, że dziecku zginęła ulubiona lalka. Od razu w gotowości do działania pyta:
– Pomóc Ci szukać??
Na co w odpowiedzi, kompletnie zaskoczony dostaje:
– Nie!
I słyszy, jak płacz dziecka nabiera na sile. Chce jakoś to zatrzymać. Szuka w głowie – „Co robić? Co robić?” Zagubiony sam nie wiedząc skąd, pyta:
– Przytulić?
Zastyga w zdumieniu po tym, jak pada odpowiedź:
– Tak!
Najważniejsze to zrobić pierwszy krok i zacząć oddychać, by żyć, zamiast łapać powietrze, by przetrwać kolejny dzień.
Dla mnie budowanie relacji z samą sobą czy z innymi jest jak wędrówka szlakiem górskim, który czasem koi, a czasem nie rozpieszcza. Nawet jeśli go znam, to za każdym razem widzę i przeżywam inaczej. Wciąż dostarcza mi nowych wyzwań i satysfakcji. Czasem daje lekcję burzy, wichury, a zdarza się, że i kontuzję, ale to znamy chyba wszyscy.
Wiem, że przy odrobinie dobrej woli poszukanie porozumienia, nawet jeśli bywa trudne albo boli, to jest możliwe i to w taki sposób, że strony zachowują swoją pełnię i wolność. Dla mnie to jest niezwykłe i chciałabym, żeby świat tak właśnie funkcjonował. Wizjonerskie?
Trochę tak, ale, jak każdy zacznie od siebie, to efektem motyla tak się właśnie stanie. Kiedyś!
Jeśli chcesz wejść na tę ścieżkę ze mną, to zapraszam Cię do społeczności kobiet wrażliwych, dla których oczywiste jest, że kontakt budują słowa mniej niż intencje.
Aby to zrobić i odebrać materiały dodatkowe, kliknij
>> TUTAJ <<
P.S.
Pomyśl o jednej bliskiej Ci osobie, której ten materiał mógłby się spodobać. Jeśli uważasz, że może Jej pomóc, to KONIECZNIE >> prześlij link: https://uslyszecbyzrozumiec.pl/czego-potrzebuje-gdy-mowie-chce-2/
Dziękuję.